Fot. Materiały własne Uniwersytetu Medycznego w Katowicach
Panie profesorze. Na jakim miejscu stawia Pan Śląski Uniwersytet Medyczny w Polsce?
Jako absolwent, wtedy jeszcze Śląskiej Akademii Medycznej, stawiam „swoją” uczelnię na pierwszym miejscu. Tu zdobyłem wszystkie stopnie naukowe: od doktora nauk medycznych po habilitację i profesurę. We władzach uczelni pełnię funkcję Prorektora do Spraw Rozwoju i Transferu Technologii .
Nasz Uniwersytet ma wiele osiągnięć, unikatowych w skali kraju, ale także europejskiej oraz światowej. Mamy wybitnych naukowców w wielu dziedzinach: kardiologii, kardiochirurgii, chirurgii naczyń, przewodu pokarmowego, nefrologii, czy też neurochirurgii i okulistyki. Rankingi są oczywiście różne, ale na pewno jesteśmy największą uczelnią medyczną w Polsce. Studiuje u nas ponad 10 tys. studentów. Naszym osiągnięciem jest to, że nasi studenci świetnie zdają egzaminy. Mogą pracować zarówno w Polsce, jak i za granicą. Znajdujemy się wysoko w rankingach, w których bierze się pod uwagę na przykład pozyskiwanie grantów. Tak, że na dwanaście największych uczelni medycznych w Polsce plasujemy się z pewnością w górnej połowie stawki.
Co uczelnia robi, aby rozwijać kompetencje miękkie?
Nowe władze uczelni, które zmieniły się półtora roku temu, stawiają przede wszystkim na dialog. Rozmowa, umiejętność pracy w zespole, komunikatywność to podstawa. Jednocześnie otwieramy się zewnątrz, by pokazać nasze dobre strony. Zajmuje się tym prorektor ds. Promocji i Studiów Podyplomowych prof. Oskar Kowalski. Stawiamy na rozwój studiów podyplomowych. Uruchomiliśmy niedawno wraz Gdańskim Uniwersytetem Medycznym i Uczelnią Łazarskiego studia MBA dla zarządzających w ochronie zdrowia. Wśród wykładowców znalazło się grono wyśmienitych profesjonalistów. Analizując rynek planujemy też uruchomienie w Wydziale Nauk o Zdrowiu w Bytomiu studiów Bezpieczeństwo i Higiena Pracy. Ci fachowcy są na rynku bardzo potrzebni. Zainicjowaliśmy też współpracę z innymi śląskimi uczelniami, co z pewnością przyniesie dobre pomysły. Jako Prorektor ds. Rozwoju i Transferu Nowych Technologii dbam, by Śląski Uniwersytet Medyczny wdrażał wyniki badań naukowych. Jako wykładowców ściągam do naszej uczelni wybitne światowe autorytety naukowe.
Stanowisko Prorektora ds. Rozwoju i Transferu Technologii to nowe stanowisko, którego wcześniej nie było. Przez ostatnie 20 lat tylko Śląski Uniwersytet Medyczny nie dostał finansowania z budżetu Państwa na wybudowanie tak potrzebnego szpitala. Jednym z moich priorytetów jest zdobycie tych środków, by powiększyć bazę dydaktyczno-leczniczą. Kontynuujemy bardzo duży grant europejski wraz ze Śląskim Urzędem Marszałkowskim pod nazwą „Silesia Labmed”. W jego ramach uruchamiamy trzynaście laboratoriów, najlepiej wyposażonych w Polsce. Liczę, że sprawa zostanie sfinalizowana w tym roku. Powstanie m.in. Centrum Mikroskopii Elektronowej i Nanomikroskopii. Będzie to najlepiej wyposażony ośrodek w Europie.
Jaki widać mamy się już czym pochwalić, ale to jest wszystko mało. Potrzebujemy wybudować Centrum Chirurgii Laserowej i Chirurgii Robotycznej. Potrzebujemy też nowego Centrum Transplantologii. Posiadamy najlepiej działający w kraju Oddział Hematologii i Transplantacji Szpiku. Chcemy by dalej świetnie się rozwijał.
Oprócz niezwykle ważnej funkcji we władzach uczelni jest Pan przede wszystkim wybitnym okulistą, który wciąż zaskakuje pacjentów nowymi badaniami i zabiegami.
Proszę opowiedzieć kilka słów o nowych metod leczenia zwyrodnienia barwnikowego siatkówki.
Zwyrodnienie barwnikowe siatkówki jest chorobą genetyczną. To choroba rzadka. Nie możemy zastosować leczenia przyczynowego bo jest to defekt genetyczny. Grant, który otrzymaliśmy z Narodowego Centrum Nauki ma na celu wynalezienie uniwersalnego leku, który ma regenerować fotoreceptory siatkówki. Lek na bazie zmodyfikowanych białek. Są to oczywiście pilotażowe prace na liniach komórkowych i zwierzętach laboratoryjnych. Nad tym projektem pracuje dr hab. Adrian Smędowski i zatrudniony w naszej uczelni dr Xiaonan Liu z Finlandii.
Jako pionier dokonywał Pan przeszczepów sztucznej rogówki.
Sztuczna rogówka jest projektem, który realizujemy od dziesięciu lat. Był on możliwy w naszym kraju dzięki współpracy z Wydziałem Okulistyki na Harvardzie. Pierwsze sztuczne rogówki podarował nam profesor Claes Dohlman kilkanaście lat temu, a przywiozła je do Polski profesor Ula Jurkunas. To ona nauczyła nas wszczepiać, diagnozować i prowadzić później pacjentów. I tak się zaczęło. Potem był bardzo długi, mozolny okres wprowadzenia procedury do refundacji. To udało się półtora roku temu. Dziś ta procedura jest w pełni refundowana i pacjenci nie muszą jeździć za granicę. To wielki sukces w ochronie zdrowia i w okulistyce polskiej.
Jak Pana zdaniem pandemia wpłynęła i w jakim stopniu na dysfunkcje wzrokowe?
Bardzo niekorzystnie. Po pierwsze: jeśli chodzi o chorych pacjentów to to ich stan uległ zaostrzeniu. Pacjenci nie zgłaszali się na kontrole. Na przykład zaćma. Powinna być operowana jak najwcześniej, a przesuwanie zabiegów doprowadziło do znacznego pogorszenie się wzroku. Bardzo ucierpiał system szkolenia. Świadczą o tym publikacje polskie, ale także w światowe.
Jak praca zdalna wpływa na funkcjonowanie wzroku? Jakie rekomendacje miałby Pan dla osób pracujących zdalnie?
Mam nadzieję, że jednak wrócą czasy pracy stacjonarnej, a praca zdalna to będzie tylko jakąś dodatkową opcją. Nic nie zastąpi kontaktów bezpośrednich. To jest bardzo ważne. Praca przed komputerem nie upośledza bezpośrednio narządu wzroku. Jeśli to jest długotrwały proces to może wystąpić tzw. zespół suchego oka. Pracując długo przy komputerze trzeba wyznawać taką zasadę: 3 do 1. Trzy kwadranse pracy, jeden kwadrans odpoczynku. Tylko na czym ma polegać ten odpoczynek? Musimy wstać od komputera, podejść najlepiej do okna, wielokrotnie pomrugać. Działa to jak wycieraczka na szybie. Po prostu smarujemy oko wydzieliną gruczołów. Popatrzmy dłużej gdzieś w dal. To jest świetna gimnastyka. Oczywiście bez patrzenia wtedy na smartfon. Nie czytamy wtedy gazety. Po prostu patrzmy w dal.
Współpracuje pan z wieloma ośrodkami naukowymi na świecie. Jakie korzyści w codziennej pracy ta współpraca przynosi?
Współpracuję z ośrodkami w Stanach Zjednoczonych, w Europie, a także w Chinach. Na pewno bez tej współpracy mój oddział nie byłby wiodącym i innowacyjnie wyposażonym. Przede wszystkim ta współpraca daje nam możliwość podpatrzenia jakie są kierunki rozwoju w światowej okulistyce. W Finlandii jest niezwykły ośrodek w Kuopio, z którym mamy stały kontakt. Tak samo jak z Mesyną, gdzie prowadzimy badania w zakresie oceny molekularnej tkanek oka. To jest podstawa do rozwoju terapii genowej. Natomiast Chiny to organizacja pracy całkiem inna niż w Europie. Jest to ośrodek założony przez Polaka, księdza Wacława Szuniewicza w 1929 roku. Znajduje się w nim niezwykle rozbudowane Laboratorium biologii molekularnej. Tam są prowadzone badania genetyczne, a także badania nad chińską medycyną naturalną. Ta współpraca to nauka organizacji, ale także dydaktyka.
Teraz w związku z rozwojem Internetu zmienił się, uległ przyspieszeniu poziom wymiany informacji. Liczba ośrodków z którymi współpracujemy jest duża i jestem z tego dumny. Jednak Harvard to jest numer jeden. To ośrodek dający nam wskazówki, w którym kierunku badać, w którym kierunku iść.
Profesor Wylęgała prywatnie. Jakie ma Pan pasje? Co zajmuje Pana w wolnym czasie?
W wolnym czasie? To są przede wszystkim podróże z moją żoną śladami Jana Pawła II. Głównie do Italii bo to miejsce moich studiów okulistycznych w Uniwersytecie w Pavii koło Mediolanu. Są to też wędrówki górskie. Kochamy też jeździć na nartach i rowerach. Wielką moją pasją jest również fotografia, oczywiście amatorska, ale bardzo to lubię. Mimo tego że nasza czwórka dzieci jest już dorosła to nadal chętnie z nami wyrusza w takie podróże.
I na koniec: jakie są wyzwania przed Panem i uczelnią na najbliższą przyszłość?
Musimy przetrwać pandemię i zniwelować związane z nią opóźnienia przede wszystkim związane z leczeniem chorych. Chodzi tu o tzw. dług covidowy. Po drugie trzeba wdrożyć założenia rozwojowe Uczelni, a przede wszystkim pozyskać środki finansowe. To jest wielkie wyzwanie pozyskanie środków na budowę nowych szpitali, co jest priorytetem, by uczelnia mogła się rozwijać . Musimy zmienić bazę z tych dziewiętnastowiecznych na nowe. Chodzi np. o centrum kreatywności, centrum druku 3D, gdzie studenci mogliby wymyślać różne projekty, abyśmy mogli potem je realizować. Bez tego nie ma rozwoju. Wyzwaniem są też cele dydaktyczne, zwłaszcza dla nas najliczniejszej Uczelni medycznej w kraju. Nie możemy zapomnieć o jakości. Student musi bardzo dobrze zdać maturę rozszerzoną, żeby potem poradzić sobie nie tylko na studiach, ale i w życiu lekarskim. Nie należy zapominać o tym że kandydat na studia medyczne powinien charakteryzować się nienaganną postawą etyczno-moralną.