Warning: Constant WP_MEMORY_LIMIT already defined in /home/colorizedspz/ftp/metropolitan/www/wp-config.php on line 91
Rzeźbię nie tylko w kamieniu, ale także w ludziach – Metropolitan Silesia

Rzeźbię nie tylko w kamieniu, ale także w ludziach

Jacek Adamczyk,
Jacek Adamczyk,

Fot. Maja Maciejko

Panie doktorze. Trzydzieści lat doświadczenia, jak zmieniła się pana praca w tym czasie?
Nawet czterdzieści od kiedy zaczynałem pracę  w szpitalu. Tych zmian jest wiele. Kiedyś nie było takiej możliwości, żeby po dyżurze wyjść do domu. Dyżury trwały 48, a nawet 72 godziny i po takim dyżurze nadal pozostawało się w pracy. Teraz inaczej to wygląda. Na pewno lepiej i dla lekarza  i dla pacjenta. Lekarze są mniej zmęczeni, ale niestety tych lekarzy coraz bardziej brakuje i będzie to coraz gorzej wyglądać. To też zmiana, która obawiam się, że nas czeka. Co jeszcze? Na pewno trendy w mojej specjalizacji. Obecnie w chirurgii plastycznej, estetycznej i rekonstrukcyjnej idzie się w kierunku przeszczepów tkankowych, prze-szczepów tkanki tłuszczowej, przeszczepów kości oraz skóry. Są to procedury stosowane już od wielu lat, ale są cały czas doskonalone. Wprowadza się nowe leki, nowe technologie. Stosuje się również izolację komórek macierzystych i ich namnażanie. Jest to stosowane nie tylko w chirurgii plastycznej, ale i w innych działach chirurgii.

Skąd wzięła się pana pasja rzeźbiarska? Jak to się zaczęło?
Pasji miałem zawsze sporo. Zaczynałem od rysowania, malowania akwarel, robienia prostych rzeźb z gliny czy nawet z plasteliny. Później przyszedł czas na rzeźby z drewna. Materiały na przestrzeni lat zmieniały się. Rzeźbiłem również w kamieniu, głównie w granicie i marmurze. Później dołączyły też metale, głównie stal nierdzewna i aluminium.

A pana największe sukcesy, wystawy jeśli chodzi o rzeźby?
Tych wystaw było sporo. Od lat osiemdziesiątych w Galerii Małej u Tadeusza Michała Siary, poprzez galerię w Paryżu na Montmartre, w Szybie Wilsona oraz w galerii Korez w Katowicach. Zawsze wiązały się z dużą logistyką, bo te rzeźby trzeba było przetransportować, ustawić, opisać i oświetlić. Robiłem te wystawy nie częściej niż co trzy – cztery lata. Były to okazje do spotkania nie tylko ze sztuką, ale z przyjaciółmi. Wernisaże były połączone z występami artystów śpiewających i grających na różnych instrumentach. Były to także wystawy łączone z malarzami, grafikami. Ciekawe zawsze były spotkania po wernisażu, w takich mniejszych grupach, gdzie dyskutowaliśmy na różne tematy, nie tylko artystyczne. Taką najbardziej zwariowaną wystawę jaką zrobiłem to była ekspozycja rzeźb pływających. Było to dwanaście dużych rzeźb które były zakotwiczone na Dolinie Trzech Stawów i przez jakiś czas sobie tam pływały. Te rzeźby pod wpływem falowania wody, pod wpływem wiatru poruszały się na wodzie i szczególnie w dni słoneczne, były bardzo dobrze widoczne, ponieważ były pokryte srebrną farbą, co skutkowało pięknymi przebłyskami na tafli jeziora.

Czy ten rodzaj rzeźby, który Pan uprawia można jakoś sklasyfikować?
To co robię, moje prace to są głównie prace realistyczne, ale jest też dużo rzeźb abstrakcyjnych. Przedstawiają formę przestrzenną, niekoniecznie jakieś postacie, czy zwierzęta. Są to po prostu uformowane bryły z kamienia, czy szkła często połączone z metalem czy innym rodzajem materiału. Często używam bolców ze stali nierdzewnej, które służą do przekłuwania ciała i przeprowadzania drenów przez skórę. Są jednorazowego użytku, ja je zbieram i wykorzystuję. Czasami proszę moich przyjaciół ortopedów, by zostawiali dla mnie zużyte protezy stawów. Można powiedzieć, że rzeźbiąc uprawiam recykling. W czasie pandemii i lockdownu powstała na przykład rzeźba „KoronaWilgus”. Naszkicowałem sobie na kawałku drewna usta. Myślałem, że to będą krzyczące usta, ale w końcu umieściłem w tych ustach pustą butelkę po rumie.
A potem pojawiło się więcej butelek. Ostatecznie rzeźba przypomina koronawirusa…

Jaki wpływ na pracę ma pana pasja rzeźbiarska? To przecież też forma rzeźby.
Często moi przyjaciele żartują, że ja rzeźbię w kamieniu, szkle, w metalu i w ludziach. Na pewno jest to pomocne przy projektowaniu np. wyglądu nosa, twarzy czy piersi. Również w rzeźbieniu sylwetki ciała ludzkiego, ale sądzę że wielu chirurgów plastycznych ma takie zdolności. Potrafią wybiec myślami do przodu. Wyobrazić sobie, co chcą osiągnąć w wyniku danej operacji.

Czy ingerencja w ludzkie ciało nie jest w sporze z „Przysięgą Hipokratesa”?
Absolutnie nie. Przysięgaliśmy w „Przysiędze Hipokratesa”, że będziemy leczyć ludzi, a nasza działalność polega na leczeniu ciała i duszy. Leczymy też kompleksy, leczymy choroby nowotworowe, rekonstruujemy brakujące części ciała. Powieki, uszy, piersi, pośladki. Jest to bardzo szeroka działalność skupiona na całym człowieku i nie jest to tylko jakaś kosmetyka, ale jest to leczenie.

Czym wyróżnia się państwa klinika, Euroklinika w Katowicach?
Nasza klinika wyróżnia się tym, że nie skupiamy się tylko na chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i onkologicznej, ale również wprowadziliśmy zabiegi z zakresu neurochirurgii, ortopedii i chirurgii ogólnej. Oczywiście pacjenci bólowi, którzy mają ograniczoną ruchomość, zaburzenia czucia
w kończynach są u nas leczeni i często odzyskują sprawność. W chirurgii plastycznej na przykład, wczoraj miałem pacjentkę po operacji raka piersi. Do rekonstrukcji z przeszczepami własnych tkanek. Opowiadała mi, że przez cały czas choroby bardzo cierpiała i wpłynęło to też na jej wygląd. Spowodowała to też chemioterapia i radioterapia. Poprosiła, aby przy rekonstrukcji też ją troszkę odmłodzić. Zrobić mały lifting twarzy. To jest też bardzo ważne. Nie tylko leczenie, ale też samoakceptacja pacjentki oraz leczenie kompleksów.

Jakie przeprowadził pan zabiegi które szczególnie utkwiły w pamięci?
Jest tego tak wiele. W zasadzie bardzo często robimy tak zwane mnogie operacje chirurgii plastycznej, gdzie w ciągu jednej procedury wykonujemy kilka zabiegów. Operujemy na przykład ogromny brzuch z przepukliną. Jest to procedura lecznicza, ale jeśli zdrowie pacjenta pozwala, to dołączamy jakiś zabieg kosmetologiczny lub zabieg chirurgii plastycznej, który poprawi samoakceptację pacjenta.

Jak postępująca technologia wpływa na waszą pracę?
Jeżdżę dość często na zjazdy Towarzystwa Chirurgii Plastycznej. Ostatni raz byłem w Wiedniu w zeszłym roku. Staram się wyszukiwać wśród setek różnych wystąpień, wykładów jakieś perełki, które wprowadzają nowe typy operacji i nowe technologie, które pozwolą nam usprawnić leczenie, przyspieszyć je i poprawić jego skuteczność. Wprowadziliśmy na przykład nowy rodzaj zabiegu do obkurczania skóry Renovion J-Plasma. Podczas tego zabiegu podajemy podskórnie gaz szlachetny – hel, który działa przeciwoparzeniowo. Stosując tą metodę rzeźbienia ciała od razu redukujemy nadmiar skóry, a działanie jest zdecydowanie mniej inwazyjne niż typowe dla chirurgii usuwanie nadmiaru skóry, po którym zostają blizny.

Czy działacie państwo tylko na obszarze Śląska, czy macie też klientów z innych rejonów, lub nawet z zagranicy?
Mamy pacjentów w zasadzie z całej Polski, ale przyjeżdżają też pacjenci z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Niemiec czy Francji. W zasadzie z całego świata. W zeszłym tygodniu na przykład miałem pacjentkę z Nowej Zelandii. Polkę, która ma tutaj rodzinę i oczywiście skorzystała z tego gdyż ceny w Nowej Zelandii takich zabiegów są czterokrotnie wyższe niż u nas.

Jak ostatni czas pandemii, a później wojny w Ukrainie wpłyną na działalność kliniki?
Pandemia trochę przyhamowała pracę kliniki. Okres lockdownu to czas, kiedy przez półtora miesiąca klinika w ogóle nie pracowała. Gdy ten okres minął to nawet mieliśmy więcej pacjentów, gdyż czekali, aż zaczniemy działalność. Szczególnie pacjenci z chorobami nowotworowymi, z rakami skóry, ze zniekształceniami powypadkowymi, a także pooparzeniowymi. Jeżeli chodzi o wojnę to niedobry czas. Trafiają do nas pacjenci z Ukrainy. W tym tygodniu, na przykład, operowałem dwunastoletniego chłopca z Charkowa, który przybył tutaj z mamą. Miał dużego guza na twarzy. Tych pacjentów operujemy oczywiście za darmo. Trudno od takich ludzi brać pieniądze. Jest to straszne i obawiamy się, że ta sytuacja szybko się nie wyjaśni
i niestety potrwa długo.

Jakie plany rozwojowe na przyszłość?
Dążymy do rozwoju nowoczesnych technologii. Ostatnio udało nam się zakupić bardzo przydatny mikroskop operacyjny, który pozwala na szybsze
i dokładniejsze wykonywanie zabiegów, szczególnie z zakresu neurochirurgii.


Tyle pracy i pasji, zdarza się panu mieć czas wolny i spędzać go nie tylko w pracowni rzeźbiarskiej?
Tego czasu wolnego to naprawdę mi cały czas brakuje. W weekendy sporo czasu faktycznie spędzam w mojej pracowni rzeźbiarskiej. Oprócz tego od czterdziestu pięciu lat jestem skipperem jachtowym. Pływam po morzach i oceanach świata. Czarterujemy jachty na Karaibach, Seszelach, w Tajlandii, na Balearach, Kanarach, Grecji, Chorwacji, Włoszech. Wszędzie tam, gdzie są piękne tereny i gdzie można pożeglować. Mamy taką grupę przyjaciół, którzy chętnie z nami pływają, chcą miło spędzić czas w pięknych okolicznościach przyrody. I oczywiście są kajaki. Od nie pamiętam ilu lat
z naszym Akademickim Klubem Włóczęgów przy Śląskiej Akademii Medycznej, a obecnie Śląskiego Uniwersytetu Medycznego spędzamy pierwszy tydzień sierpnia na spływach kajakowych. Zasadą jest to, że spływy są organizowane w jak najbardziej dzikich terenach. Musi to być rzeka, która jest nieuregulowana. Piękne tereny. Większość rzek w Polsce mamy już zaliczonych. Pływamy też na Litwie, kiedyś też na Ukrainie, co niestety obecnie jest niemożliwe. To jest taka nasza miła tradycja, którą mamy nadzieję jeszcze przez wiele lat kontynuować.

Używamy plików cookies w celu realizacji usług i prowadzenia statystyk. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki i zrezygnować z cookies. Przechodząc dalej wyrażasz zgodę na używane przez nas pliki cookies Polityka prywatności.