Warning: Constant WP_MEMORY_LIMIT already defined in /home/colorizedspz/ftp/metropolitan/www/wp-config.php on line 91

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/colorizedspz/ftp/metropolitan/www/wp-config.php:91) in /home/colorizedspz/ftp/metropolitan/www/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Osobowości wydanie 5 – Metropolitan Silesia http://metropolitansilesia.pl Tue, 26 Oct 2021 16:30:13 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.1.6 http://metropolitansilesia.pl/wp-content/uploads/2018/11/fav-150x150.jpg Osobowości wydanie 5 – Metropolitan Silesia http://metropolitansilesia.pl 32 32 Miasto przyjazne dla przedsiębiorczości http://metropolitansilesia.pl/2021/02/05/miasto-przyjazne-dla-przedsiebiorczosci/ Fri, 05 Feb 2021 19:49:37 +0000 http://metropolitankatowice.pl/?p=1646

Miasto przyjazne dla przedsiębiorczości

Daniel Kleszcz
Daniel Kleszcz

Fot. Maja Maciejko

Czym praca na stanowisku naczelnika w katowickim magstracie różni się od Pana wcześniejszych wyzwań zawodowych?

Z perspektywy półtorej roku pracy w katowickim Urzędzie muszę przyznać, że mój rozwój zawodowy znacznie się zdynamizował. W ostatniej fazie pobytu w magistracie chorzowskim pracowałem w charakterze pełnomocnika prezydenta do spraw obsługi inwestora. Praca cechowała się samodzielnością w działaniu. Miałem szeroki wachlarz zadań, swobodę w działaniu, nie było nudy. Często od mojej kreacji zależała skuteczność różnych inicjatyw i końcowy efekt dla miasta. Aczkolwiek taka specyfika pracy ma też swoje ograniczenia. Fakt, że działa się bez zaplecza, w czasach, gdy wszystko dzieje się bardzo dynamicznie tak jak inwestycje, zmiany w polityce i gospodarce, sprawia, że jest trudno ze wszystkim nadążyć, szczególnie gdy człowiek jest ambitny i stara się podejść do tematu w sposób odpowiedzialny i zaangażowany. Moją aktywność dostrzegł prezydent Marcin Krupa. Gdy miałem sposobność rozmowy z nim, zainteresował się moją osobą. Chyba trafiła do niego moja wizja Katowic, Śródmieścia, gdzie aktualnie mieszkam. Od zawsze mówię o sobie, że jestem człowiekiem metropolii, bo wywodzę się ze Świętochłowic, pracowałem w Górnośląskim Związku Metropolitalnym i dla Chorzowa. Gdy wyjeżdżałem za granicę mieszkałem w Stuttgarcie, Zagłębiu Ruhry, czy w Berlinie. To także są duże metropolie o różnych charakterystykach. Dobrze się czuję w środowisku wielkomiejskim, a szczególnie w centrach miast i tym tematem zainspirowałem prezydenta Katowic, który również miał w swoim programie pewne pomysły. Myślę, że w związku z tym, iż byłem człowiekiem pasującym do wizji miast, i pojawił się wakat na stanowisku naczelnika, to po rozmowach rekrutacyjnych zaproponowano mi tę pracę. Pomyślałem, że to wyróżnienie i zgodziłem się podjąć misję prowadzenia tego wydziału.

Udało się zbudować wydajny i komfortowy system kierowania Wydziałem?

Komfort jest na pewno dla inwestorów, aczkolwiek wszędzie można znaleźć plusy i minusy. Mam na myśli, że kierowanie wydziałem jest bardziej wymagające, bo ma się pod sobą zespół, który trzeba poukładać, aby każdy znał swoje zadania. Mamy bardzo interdyscyplinarny charakter działań, więc nie jest tak, że wszyscy są poszufladkowani. Trzeba być bardzo proaktywnym w kierunku strefy gospodarczej. Inaczej rozmawiamy z dużą korporacją często z międzynarodowego środowiska, a inaczej z lokalnym, infrastrukturalnym inwestorem. Inaczej z osobą stąd, a inaczej z osobą z zewnątrz. W związku z tym jest to szeroki wachlarz działań i nasz zespół jest bardzo dobrze przygotowany do tych działań. Jest to wielkie szczęście dla Katowic, że mają w urzędzie takich ludzi, którzy potrafią tego typu zadania wykonywać. Moim zadaniem jest kierować tym zespołem jak najlepiej i to również jest spore wyzwanie. Natomiast komfortem bym tego nie nazwał, bo wielokrotnie jest tak, że nastręcza to wiele pracy i stresów. Mimo to dzięki tej strukturze zbudowanej przez aktualne i wcześniejsze władze miasta jest to niewątpliwie szansa na to, żeby większość interesów społeczności gospodarczej, nowych inwestorów oraz reinwestujących była obsłużona przez fachowców i ludzi czujących ich sprawy. Wszystko polega na tym, aby być aktywnym i umieć dostosowywać się do sytuacji. Dlatego też mamy kilka zespołów dedykowanych konkretnie określonym branżą, na przykład zespół zajmujący się bardzo ważnym dla nas sektorem nowoczesnych usług biznesowych, zespół dedykowany projektom infrastrukturalnym, czyli obiekty biurowo-usługowe, mieszkania, hotele. Do tego dochodzi sektor małych i średnich przedsiębiorstw, którym opiekuje się cały referat zlokalizowany dziś w Miejskim Inkubatorze Przedsiębiorczości Rawa.Ink. Referat MŚP jest także bardzo aktywny w środowisku branż kreatywnych, czyli startupy, nowe technologie, budowanie aplikacji, software’ów itp. Katowice mają sporą szansę, aby stać się mekką freelancerów, ludzi, którzy wykorzystują lub tworzą nowe technologie i nam by ten wizerunek bardzo odpowiadał. Nie wykreujemy nowej historii, takiej jak mają inne wielkie miasta Polski, ale możemy wykreować nową rzeczywistość bazując na naszym dziedzictwie. Nasze dziedzictwo przemysłowe również jest bardzo bogate i ciekawe, a w wielu wymiarach nieodkryte i aby do niego nawiązać, dziś mógłby to być ultranowoczesny przemysł 4.0. To byłby dobry przeskok.

Na ile silne wsparcie Katowic dla branży wydarzeń z zakresu e-sportu przyczynia się do pozyskiwania inwestycji?

Intel Extreme Masters stworzył zaskakująco dobrą reklamę. Natomiast teraz jest to samonapędzająca się maszyna i jeżeli teraz ktoś zainteresuje się naszym miastem to nie musi być bezpośrednio związany z tą imprezą. Bez IEM nazwa Katowic nie wypłynęłaby na tak szerokie wody w branży IT. My patrzymy na gaming jako szanse i chcemy ten sektor wspierać, aby nadal się rozwijał.Za niedługo formuła samych zawodów może się wyczerpać, zatem trzeba już dziś kreować nowe pomysły i podsuwać nowe rozwiązania, aby ta branża rosła i coś istniało na stałe w Katowicach, a nie incydentalnie w ramach imprezy. Na to są szansę, lecz mogę zdradzić tylko tyle, że podjęliśmy działania koncepcyjne w tym kierunku. Ten pomysł powinien przyciągnąć firmy nie tylko e-sportu, ale również produkcji gier i szerzej rozumianych technologii informatycznych.. Grunt, aby ten temat pielęgnować, by pęczniał, żeby to już nie była tylko impreza i reklama, lecz zostało na stałe i gaming przyciągnął producentów, a producenci kooperantów. To wszystko jest zawarte w idei projektu „Dzielnica Nowych Technologii”. Mój plan na działalność wydziału i interakcje z biznesem jest taki, aby te nowoczesne, modne branże przyciągały młodych ludzi do aglomeracji. Staramy się maksymalnie skracać dystans z uczelniami. Uczelnie też wychodzą ze swoimi inicjatywami, spółkami celowymi, inkubatorami, bo wiedzą o co toczy się gra i mam wrażenie, że się spotkamy. Najlepszym przykładem na to jest fakt, że nasz inkubator ma się znajdywać kilka metrów od inkubatora uczelnianego. Oczywiście będziemy wspierać tą inicjatywę. Jeśli to wszystko połączymy to dla mnie oznacza rozwój miasta, czyli wzrost gospodarki oraz napływanie nowych firm z miejscem i kadrą gotową do działania. Natomiast te kadry, czyli potencjał ludzki będzie się zwiększał w momencie, kiedy do Katowic będą napływać młodzi ludzie z zamiarem studiowania oraz ze względu na dobre warunki pracy. Kierunki studiów na Uniwersytecie Śląskim także są dostosowane do branży gamingowej. Stworzono akcelerator gamingowy, czyli już absolwenci mogą zaczynać swoje biznesy w tym środowisku. Co ważne, Uniwersytet Śląski w swoim oddziale w Cieszynie posiada kierunki studiów dedykowane pod gaming. Znajdziemy tam na przykład programowanie, kodowanie czy grafikę.

Czym praca na stanowisku naczelnika w katowickim magstracie różni się od Pana wcześniejszych wyzwań zawodowych?

Z perspektywy półtorej roku pracy w katowickim Urzędzie muszę przyznać, że mój rozwój zawodowy znacznie się zdynamizował. W ostatniej fazie pobytu w magistracie chorzowskim pracowałem w charakterze pełnomocnika prezydenta do spraw obsługi inwestora. Praca cechowała się samodzielnością w działaniu. Miałem szeroki wachlarz zadań, swobodę w działaniu, nie było nudy. Często od mojej kreacji zależała skuteczność różnych inicjatyw i końcowy efekt dla miasta. Aczkolwiek taka specyfika pracy ma też swoje ograniczenia. Fakt, że działa się bez zaplecza, w czasach, gdy wszystko dzieje się bardzo dynamicznie tak jak inwestycje, zmiany w polityce i gospodarce, sprawia, że jest trudno ze wszystkim nadążyć, szczególnie gdy człowiek jest ambitny i stara się podejść do tematu w sposób odpowiedzialny i zaangażowany. Moją aktywność dostrzegł prezydent Marcin Krupa. Gdy miałem sposobność rozmowy z nim, zainteresował się moją osobą. Chyba trafiła do niego moja wizja Katowic, Śródmieścia, gdzie aktualnie mieszkam. Od zawsze mówię o sobie, że jestem człowiekiem metropolii, bo wywodzę się ze Świętochłowic, pracowałem w Górnośląskim Związku Metropolitalnym i dla Chorzowa. Gdy wyjeżdżałem za granicę mieszkałem w Stuttgarcie, Zagłębiu Ruhry, czy w Berlinie. To także są duże metropolie o różnych charakterystykach. Dobrze się czuję w środowisku wielkomiejskim, a szczególnie w centrach miast i tym tematem zainspirowałem prezydenta Katowic, który również miał w swoim programie pewne pomysły. Myślę, że w związku z tym, iż byłem człowiekiem pasującym do wizji miast, i pojawił się wakat na stanowisku naczelnika, to po rozmowach rekrutacyjnych zaproponowano mi tę pracę. Pomyślałem, że to wyróżnienie i zgodziłem się podjąć misję prowadzenia tego wydziału.

Udało się zbudować wydajny i komfortowy system kierowania Wydziałem?

Komfort jest na pewno dla inwestorów, aczkolwiek wszędzie można znaleźć plusy i minusy. Mam na myśli, że kierowanie wydziałem jest bardziej wymagające, bo ma się pod sobą zespół, który trzeba poukładać, aby każdy znał swoje zadania. Mamy bardzo interdyscyplinarny charakter działań, więc nie jest tak, że wszyscy są poszufladkowani. Trzeba być bardzo proaktywnym w kierunku strefy gospodarczej. Inaczej rozmawiamy z dużą korporacją często z międzynarodowego środowiska, a inaczej z lokalnym, infrastrukturalnym inwestorem. Inaczej z osobą stąd, a inaczej z osobą z zewnątrz. W związku z tym jest to szeroki wachlarz działań i nasz zespół jest bardzo dobrze przygotowany do tych działań. Jest to wielkie szczęście dla Katowic, że mają w urzędzie takich ludzi, którzy potrafią tego typu zadania wykonywać. Moim zadaniem jest kierować tym zespołem jak najlepiej i to również jest spore wyzwanie. Natomiast komfortem bym tego nie nazwał, bo wielokrotnie jest tak, że nastręcza to wiele pracy i stresów. Mimo to dzięki tej strukturze zbudowanej przez aktualne i wcześniejsze władze miasta jest to niewątpliwie szansa na to, żeby większość interesów społeczności gospodarczej, nowych inwestorów oraz reinwestujących była obsłużona przez fachowców i ludzi czujących ich sprawy. Wszystko polega na tym, aby być aktywnym i umieć dostosowywać się do sytuacji. Dlatego też mamy kilka zespołów dedykowanych konkretnie określonym branżą, na przykład zespół zajmujący się bardzo ważnym dla nas sektorem nowoczesnych usług biznesowych, zespół dedykowany projektom infrastrukturalnym, czyli obiekty biurowo-usługowe, mieszkania, hotele. Do tego dochodzi sektor małych i średnich przedsiębiorstw, którym opiekuje się cały referat zlokalizowany dziś w Miejskim Inkubatorze Przedsiębiorczości Rawa.Ink. Referat MŚP jest także bardzo aktywny w środowisku branż kreatywnych, czyli startupy, nowe technologie, budowanie aplikacji, software’ów itp. Katowice mają sporą szansę, aby stać się mekką freelancerów, ludzi, którzy wykorzystują lub tworzą nowe technologie i nam by ten wizerunek bardzo odpowiadał. Nie wykreujemy nowej historii, takiej jak mają inne wielkie miasta Polski, ale możemy wykreować nową rzeczywistość bazując na naszym dziedzictwie. Nasze dziedzictwo przemysłowe również jest bardzo bogate i ciekawe, a w wielu wymiarach nieodkryte i aby do niego nawiązać, dziś mógłby to być ultranowoczesny przemysł 4.0. To byłby dobry przeskok.

Na ile silne wsparcie Katowic dla branży wydarzeń z zakresu e-sportu przyczynia się do pozyskiwania inwestycji?

Intel Extreme Masters stworzył zaskakująco dobrą reklamę. Natomiast teraz jest to samonapędzająca się maszyna i jeżeli teraz ktoś zainteresuje się naszym miastem to nie musi być bezpośrednio związany z tą imprezą. Bez IEM nazwa Katowic nie wypłynęłaby na tak szerokie wody w branży IT. My patrzymy na gaming jako szanse i chcemy ten sektor wspierać, aby nadal się rozwijał.Za niedługo formuła samych zawodów może się wyczerpać, zatem trzeba już dziś kreować nowe pomysły i podsuwać nowe rozwiązania, aby ta branża rosła i coś istniało na stałe w Katowicach, a nie incydentalnie w ramach imprezy. Na to są szansę, lecz mogę zdradzić tylko tyle, że podjęliśmy działania koncepcyjne w tym kierunku. Ten pomysł powinien przyciągnąć firmy nie tylko e-sportu, ale również produkcji gier i szerzej rozumianych technologii informatycznych.. Grunt, aby ten temat pielęgnować, by pęczniał, żeby to już nie była tylko impreza i reklama, lecz zostało na stałe i gaming przyciągnął producentów, a producenci kooperantów. To wszystko jest zawarte w idei projektu „Dzielnica Nowych Technologii”. Mój plan na działalność wydziału i interakcje z biznesem jest taki, aby te nowoczesne, modne branże przyciągały młodych ludzi do aglomeracji. Staramy się maksymalnie skracać dystans z uczelniami. Uczelnie też wychodzą ze swoimi inicjatywami, spółkami celowymi, inkubatorami, bo wiedzą o co toczy się gra i mam wrażenie, że się spotkamy. Najlepszym przykładem na to jest fakt, że nasz inkubator ma się znajdywać kilka metrów od inkubatora uczelnianego. Oczywiście będziemy wspierać tą inicjatywę. Jeśli to wszystko połączymy to dla mnie oznacza rozwój miasta, czyli wzrost gospodarki oraz napływanie nowych firm z miejscem i kadrą gotową do działania. Natomiast te kadry, czyli potencjał ludzki będzie się zwiększał w momencie, kiedy do Katowic będą napływać młodzi ludzie z zamiarem studiowania oraz ze względu na dobre warunki pracy. Kierunki studiów na Uniwersytecie Śląskim także są dostosowane do branży gamingowej. Stworzono akcelerator gamingowy, czyli już absolwenci mogą zaczynać swoje biznesy w tym środowisku. Co ważne, Uniwersytet Śląski w swoim oddziale w Cieszynie posiada kierunki studiów dedykowane pod gaming. Znajdziemy tam na przykład programowanie, kodowanie czy grafikę.

]]>
IPN jest unikalną instytucją http://metropolitansilesia.pl/2021/02/05/ipn-jest-unikalna-instytucja/ Fri, 05 Feb 2021 19:35:19 +0000 http://metropolitankatowice.pl/?p=1608

IPN jest unikalną instytucją

sznajder
Daniel Kleszcz
Daniel Kleszcz

Fot. Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach

Rzeczywistość mocno skorygowała plany działań katowickiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej…

Nie ma wątpliwości – pandemia zniweczyła nasze plany na pierwszą połowę roku. Plany te dotyczyły między innymi dwóch ważnych rocznic. Pierwsza to przypadająca w kwietniu 80. rocznica zbrodni katyńskiej, druga to 75. rocznica wyzwolenia KL Ravensbrück. Ta druga to organizowany corocznie w Rudzie Śląskiej konkurs recytatorski „W kręgu poezji i prozy lagrowej więźniarek KL Ravensbrück”. Laureaci konkursu mieli następnie wziąć udział w kilkudniowym wyjeździe studyjnym do tego miejsca pamięci. W tych dniach m.in. miał się tam też odbyć uroczysty pochówek polskich więźniarek, których prochy zostały odnalezione przez zespół profesora Krzysztofa Szwagrzyka.

Druga połowa roku jednak będzie obfitować w działania także o charakterze publicznym?

Będziemy chcieli przypomnieć szeroko dwa wydarzenia historyczne. Pierwsze – sprzed 40 lat, czyli narodziny „Solidarności”. 1 lipca rusza ogólnopolska seria wystaw poświęconych strajkom sierpniowym i wrześniowym 1980 roku pt. „Tu rodziła się Solidarność”. To będzie wystawa wędrująca po miastach i miejscowościach gdzie strajki z tamtych lat miały szczególne znaczenie, a dziś nie zawsze się o nich pamięta. W naszym regionie będą to Tarnowskie Góry, Jastrzębie Zdrój, Bielsko-Biała i Dąbrowa Górnicza. W przygotowywanym równolegle serwisie internetowym przypomnimy z kolei sylwetki bohaterów tamtego lata. W połowie sierpnia chcemy Polakom przypomnieć o 100. rocznicy II Powstania Śląskiego. Przygotowujemy materiały dydaktyczne dla szkół, wystawę oraz ogólnopolski dodatek prasowy, który ukaże się w regionalnych dziennikach w całej Polsce. Poza tym już teraz mogę zaprosić na wystawę pt.: „«Jeżeli się poznali to na pisaniu, a nie na sposobie bycia.» Postawy światopoglądowe Leopolda Tyrmanda”, której wernisaż zaplanowano podczas odbywającego się w Katowicach JazzArt Festival.

Ten rok dla katowickiego Oddziału jest wyjątkowy. Choć IPN został na mocy ustawy powołany w 1998 roku i funkcjonuje od roku 1999, to rzeczywiste działanie oddziałów w regionach zaczęło się nieco później?

Dokładnie, katowicki Oddział datuje swoją działalność od października 2000 roku, mamy więc 20. rocznicę funkcjonowania. To dobra okazja, żeby przedstawić dorobek IPN, przede wszystkim w wymiarze publikacji, które powstały przez ten czas oraz przypomnieć wystawy, które powstały w katowickim Oddziale IPN. Z tej perspektywy widać, jak wiele tematów historycznych będących dziś przedmiotem żywych dyskusji, zostało zainicjowanych badaniami historyków IPN. Powiem więcej – dyskusji o wielu tych wydarzeniach pewnie by nie było gdyby nie praca Instytutu. Tu jako przykład podam temat deportacji mieszkańców Górnego Śląska do Związku Sowieckiego w 1945 roku. 20 lat temu dysponowaliśmy pierwszą i jedyną publikacją prof. Zygmunta Woźniczki. Mówiło się wówczas o ok. 8 tysiącach deportowanych. Ci którzy przeżyli, wciąż bali się o tym mówić. Owocem prac IPN jest dziś kilkadziesiąt książek poświęconych tej sprawie, wystawa, która od 2005 do 2012 odwiedziła niemal wszystkie miasta Śląska, filmy dokumentalne i – powstałe w Radzionkowie – Centrum Dokumentacji Deportacji do ZSRS w 1945 r. Dzięki mozolnym badaniom archiwalnym prowadzonym przez kilka lat w katowickim IPN wiemy ponad wszelką wątpliwość, że wywieziono wówczas 46 tysięcy osób,. Pod koniec tego roku IPN opublikuje imienny spis deportowanych mieszkańców Śląska, zawierający nie tylko imiona i nazwiska, ale też miejsca pobytu na terenie Związku Sowieckiego, datę powrotu lub datę śmierci. Dzięki Instytutowi od bardzo mglistej wiedzy na ten temat, od szczątkowego przekazu rodzinnego, sięgnęliśmy po pełną wiedzę o całym mechanizmie deportacji, jak i losach ponad 40 tysięcy deportowanych ludzi. Mam nadzieję, że w październiku – kiedy pandemia nie będzie już przeszkodą – uda nam się zorganizować ceremonię wręczenia nagrody „Świadek Historii”. Jest to forma podziękowania osobom, organizacjom lub instytucjom, wspierających działalność Instytutu. Będzie to równocześnie dobry pretekst do podsumowania 20-lecia naszej działalności.

Zakres działań IPN nie jest chyba typowy w porównaniu z tego typu instytucjami w innych krajach?

Tak, trzeba przypominać, że IPN jest unikalną na skalę co najmniej europejską instytucją która w swoich zadaniach łączy „pod jednym dachem” działalność archiwalną, naukowo-badawczą, edukacyjną i śledczą. Większość podobnych instytucji, które powstały w krajach dawnych demoludów – na Węgrzech, w Czechach, czy nawet Instytut Gaucka w Niemczech lub ukraiński IPN – nie posiada takiego dorobku. Zostały skonstruowane jako instytucje do wykonania bardzo wąsko określonych zadań, typu uporządkowanie i archiwizacja dokumentów byłego aparatu bezpieczeństwa, lustracja, czasami – badania naukowe. Co ważne, w żadnym z tych krajów dostęp do dokumentów nie jest tak powszechny, jak w Polsce. Ustawa o IPN z 1998 r. to dowód wielkiej wyobraźni jej autorów, którzy dostrzegli niezwykłą i unikalną szansę rzetelnego opisania powojennej historii Polski.

Na przestrzeni lat bardzo rozwinęła się rola edukacyjna IPN i wykorzystywanie w niej nowych technologii czy form komunikacji…

Mogę powiedzieć nieskromnie, że pion edukacyjny IPN niezmiennie od 20 lat wyznacza pewien standard nauczania historii z wykorzystaniem nowoczesnych form i narzędzi, z których młodzież lubi korzystać – od multimediów, przez debaty oksfordzkie, po rajdy historyczne. Nauczanie historii odbywa się zresztą nie tylko na lekcjach historii. W IPN historię opowiadamy także za pomocą modnych dziś gier planszowe, jak np., słynna, opublikowana w setkach tysięcy egzemplarzy „Kolejka” czy gra „303 – Bitwa o Wielką Brytanię”. Świetnie odbierane są także – jako nośnik wiedzy historycznej- komiksy. Mówiąc jeszcze inaczej, historię Polski staramy się opowiadać nie tylko w sposób zrozumiały i atrakcyjny dla ludzi młodych, ale także udowadniamy im, że ona ich dotyczy.

]]>
Czas nowych wyzwań http://metropolitansilesia.pl/2021/02/05/czas-nowych-wyzwan/ Fri, 05 Feb 2021 19:27:08 +0000 http://metropolitankatowice.pl/?p=1591

Czas nowych wyzwań

Daniel Kleszcz
Daniel Kleszcz

Fot. Sekcja Prasowa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach

Od niedawna wiemy, że w nowej kadencji pokieruje Pan pracami Rady Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej. Z jakimi odczuciami przystępuje Pan do działania w tym obszarze?

Przede wszystkim myślę o tym, jak Agencja powinna optymalnie wspierać środowiska akademickie i naukowe w Polsce. W krótkim czasie 2 lat swojego istnienia NAWA stała się głównym partnerem dla uniwersytetów i innych instytucji naukowych  w rozwijaniu współpracy międzynarodowej i ta rola Agencji będzie rosła. Jednocześnie, komplikacje  i trudności związane z epidemią, które w naj-większym stopniu odbiły się właśnie na współpracy międzynarodowej, wymagają refleksji, jak mają wyglądać zasady mobilności akademickiej w czasach, kiedy tego rodzaju utrudnienia się pojawiają. Agencja staje więc w obliczu zupełnie nowych dylematów, jakich nikt nie brał po uwagę jeszcze kilka miesięcy temu. Jest to bezprecedensowe wyzwanie intelektualno-koncepcyjne i trudno nie dać się skusić zmierzeniu z tak oryginalnymi problemami. Cóż, powtarzając za detektywem Marlowe z powieści Chandlera – dżentelmeni biorą się wyłącznie za przegrane sprawy. To oczywiście żart, bo choć warunki są rzeczywiście bardzo trudne, akademicka wymiana międzynarodowa nie jest bynajmniej przypadkiem beznadziejnym, niezależnie od epidemii, obostrzeń administracyjnych  i zrozumiałych ludzkich obaw. Agencja, podobnie jak uczelnie, musi się dostosowywać do tej nowej sytuacji, jednak na razie przeważają sygnały jednak optymistyczne. Zainteresowanie mobilnością i współpracą międzynarodową bynajmniej nie maleje. Trzeba jednak koniecznie znaleźć odpowiedzi na pytania jak pogodzić dotychczasowe nawyki i model takiej współpracy z sytuacją, jaką sprowadziła na nas pandemia i której długotrwałość pozostaje wciąż trudna do przewidzenia.

Wyzwania i zmiany związane z pandemią są ważne dla całego środowiska naukowego i akademickiego. Do tego na Uniwersytecie Śląskim nadejdą zmiany związane z wyborem nowego Rektora…

Ostatnie dwa lata życia naszej uczelni to bardzo głęboka reforma, najpoważniejsza co najmniej od 1989 roku. Wejście w życie nowej ustawy  o szkolnictwie wyższym potraktowaliśmy nie jako dopust Boży ale raczej szansę na fundamentalne przemyślenie i przeorganizowanie uniwersytetu tak aby ograniczyć główne bolączki i niedomagania, dla których w poprzednich uwarunkowaniach prawnych nie dawało się znaleźć dobrych rozwiązań. Było to ogromne przedsięwzięcie, dzięki któremu zmieniliśmy niejako tory dalszego rozwoju Uniwersytetu. Dotyczyło to jednak przede wszystkim sfery działalności naukowej i organizacji uczelni. Teraz, wraz z wyborem prof. Ryszarda Koziołka jako nowego rektora Uniwersytetu Śląskiego, nadszedł czas na równie głęboką modernizację sfery kształcenia. Zamysł ten rektor-elekt zapowiadał już od dawna, teraz jednak, po reformie, mamy odpowiednie do tego narzędzia organizacyjne, a osoba prof. Koziołka gwarantuje, że zmiany w tej sferze zyskają należną im uwagę i będą traktowane jako kolejny etap zapoczątkowanych w poprzednich latach zmian, wprowadzających Uniwersytet Śląski w nową epokę. Myślę, że po tej kadencji będziemy jedną z najlepiej funkcjonujących i najoryginalniejszych uczelni nie tylko w skali naszego kraju. W pewnym sensie te gigantyczne trudności, jakie na naszą uczelnię, podobnie jak na wszystkie inne, sprowadziła nagła konieczność przeniesienia kształcenia niemal w całości do cyberprzestrzeni, mogą okazać się niezwykle cennym i nabytym w samą porę doświadczeniem. Zdecydowanie ułatwia nam to myślenie o umiędzynarodowieniu kształcenia, znacznie głębszego wkomponowania życia naszej uczelni – zarówno w wymiarze naukowym, jak i edukacyjnym, w obieg międzynarodowy, w szczególności europejski. W tym celu intensywnie pracujemy z 6 uczelniami z różnych krajów Europy nad bardzo daleko idącym zacieśnieniem współpracy, tak aby każdy student, doktorant i pracownik każdej z naszych uczelni mógł korzystać ze wszystkiego, co oferuje każda z nich, niemalże na równych prawach z jej własnymi studentami, doktorantami i pracownikami. To, że wszyscy musieliśmy się błyskawicznie oswoić w funkcjonowaniu wirtualnym, wykładach, spotkaniach, webinariach itp. zdecydowanie ułatwi nam tę współpracę i umożliwi wzajemne uczestnictwo w tym, co dzieje się na pozostałych uczelniach sojuszu w dużym stopniu bez mozolnej, czasochłonnej i kosztownej logistyki związanej z fizycznym przemieszczaniem się.

Krajowa Komisja Etyczna do Spraw Doświadczeń na Zwierzętach, działająca przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, to kolejne z pól Pana aktywności…

Tak, i to bardzo ważne pole, choć ściśle rzecz biorąc jestem zaangażowany w trzy różne komisje etyczne. Pierwszą z nich jest wspomniana przez Pana Krajowa Komisja Etyczna do spraw Doświadczeń na Zwierzętach, działająca przy Ministrze Nauki i Szkolnictwa Wyższego, której jestem przewodniczącym. Poza nią od wielu lat pełnie także funkcję wiceprzewodniczącego Komisji Bioetycznej w Śląskim Uniwersytecie Medycznym oraz Komisji Bioetycznej w Śląskiej Izbie Lekarskiej. Wszystko to wiąże się z moimi wieloletnimi zainteresowaniami naukowymi sytuującymi się na styku prawa i etyki, w szczególności w kontekstach biomedycznych. Bardzo cenię sobie możliwość czynienia ze swojej wiedzy i doświadczeń naukowych użytku w praktyce etycznego nadzoru nad badaniami medycznymi na ludziach i zwierzętach. Staram się także wykorzystywać to praktyczne zaangażowanie w działalności naukowej – powstaje na przykład pod moim kierunkiem dość unikalna, jak sądzę, praca doktorska badająca etyczne i prawne aspekty prowadzenia doświadczeń na zwierzętach z perspektywy przede wszystkim rzeczywistego funkcjonowania komisji etycznych. Jest to dla mnie niezwykle interesujące i stanowi istotną część mojej aktywności. Muszę także powiedzieć, że będąc w tę działalność zaangażowany już od, bez mała, kilkunastu lat obserwuję także zachodzące w tym czasie zmiany. Szczególnie w odniesieniu do badań na zwierzętach dostrzegalna jest stopniowa, choć ewolucyjna i bardzo powolna, poprawa funkcjonujących w praktyce standardów. Częściowo wynika to z zaangażowania w tę sferę Unii Europejskiej, częściowo jednak także z efektów, jakie przynosi uparta i systematyczna praca u podstaw bardzo wielu osób – zarówno ze środowisk naukowych, jak i sektora organizacji pozarządowych, a także opinii publicznej.

Jest Pan przewodniczącym Rady Społeczno-Gospodarczej przy Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Na ile w Pana opinii Metropolia jest instytucją skuteczną w działaniu?

Musimy mieć świadomość, że metropolia to określony twór organizacyjny, o zakreślonych prawem kompetencjach, zasadach podejmowania decyzji i bardzo ścisłych ograniczeniach budżetowych. Wszystko to poważnie limituje zarówno zakres i jak tempo efektów, jakich można oczekiwać po jej funkcjonowaniu. Zwłaszcza, gdy pamiętać, że obszar metropolitalny, który został przez nią objęty to nie 16 miast centrum naszego regionu – jak było to pierwotnie planowane – tylko 41 gmin ze znacznie ponad 2 milionami mieszkańców. Uwzględniając to wszystko, a także uwarunkowania w jakich od 3 lat funkcjonują struktury metropolitalne trzeba docenić, że podjętych zostało sporo ważnych i długofalowych przedsięwzięć. Jednakże sama konstrukcja metropolii jako swego rodzaju związku gmin, w której decydujący
głos należy od ich włodarzy, stanowi wynik głębokiego kompromisu. Z jednej strony warunkował on możliwość stworzenia jakiejkolwiek metropolii, z drugiej – wpisał w jej formułę bardzo poważne ograniczenia. Nie ulega więc wątpliwości, że rosnące oczekiwania i potrzeby mieszkańców muszą z czasem przełożyć się na wzmocnienie, a być może głęboką przebudowę – podstaw prawnych, finansowych i organizacyjnych na jakich została ona oparta w kierunku znacznie głębszego i ściślejszego powiązania wchodzących w jej skład miast. Wydaje się, że nieuchronna powinna być ewolucja struktur metropolitalnych w kierunku połączenia w jedno miasto z silną pozycją i dużą samodzielnością poszczególnych dzielnic, powstałych w dotychczasowych miast. Wymaga to odważnych i dalekosiężnych decyzji rangi historycznej. Jest to także zapewne możliwe raczej stopniowo, poprzez taką pełną integrację początkowo jedynie kilku miast, a dopiero z czasem wyłonienia się jednej lub nawet dwóch czy trzech dużych aglomeracji. Jest to zresztą możliwe i pożądane także wewnątrz obecnie istniejącej metropolii, wcale nie musi i nie powinno być traktowane jako jej alternatywa. Jakiś ruch w kierunku dalszego wzmacniania prawnych, organizacyjnych i finansowych podstaw współdziałania miast naszego regionu jest potrzebny. Inaczej będziemy nieuchronnie tracić dynamikę rozwojową na rzecz sprawniejszych konkurentów.

A czy metropolia powinna poszerzać się o nowe gminy, pozytywnie odpowiadać na akces samorządów?

Każdy przypadek wymagałby indywidualnego rozważenia, jednakże moim zdaniem metropolia powinna się, co do zasady, raczej pogłębiać, a nie poszerzać. Obecny jej kształt wynika w dużej mierze ze zmiany ustawowej podnoszącej próg liczby mieszkańców wymaganej do utworzenia metropolii z 500 tysięcy do 2 milionów. To był spory błąd ustawy metropolitalnej, której skutkiem jest swego rodzaju „grzech pierworodny” Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, to jest zbyt duży obszar i zbyt duże rozproszenie. To wpływa także na procesy decyzyjne bo o wszystkim współdecyduje nie kilkunastu prezydentów lecz ponad 40 przedstawicieli gmin, w części mających zupełnie inną charakterystykę, potrzeby i priorytety niż centralne miasta metropolii. W tej sytuacji dalsze powiększanie się metropolii nie byłoby wartością dodaną, potęgowałoby raczej problemy.

Czy Metropolii brakuje czynników integrujących jej mieszkańców?

Sądzę, że wciąż pod tym względem nie robimy wystarczająco dużo, aby uczynić metropolię bardziej namacalną i dostrzegalną w życiu jej mieszkańców. Poza wielkimi, długofalowymi projektami, jak kolej metropolitalna, które są bardzo potrzebne lecz przyniosą efekty po latach, warto byłoby mocniej wyjść z różnego rodzaju przedsięwzięciami budującymi dumę z naszego regionu i pokazującymi, że jesteśmy w stanie porywać się na cele, które w pojedynkę byłyby poza naszym zasięgiem. Jakiś czas temu próbowałem namówić naszych decydentów do ubiegania się o organizację w metropolii europejskich igrzysk olimpijskich. Chodziło mi właśnie o taki właśnie sygnał – Euro 2012 ominęło nas, bo ubiegało się o jego organizację jedno, 100-tysięczne miasto. Teraz, wspólnie, nawet imprezy rangi olimpijskiej nie są dla nas niedostępne. To mogłoby fantastycznie zjednoczyć bardzo wielu spośród mieszkańców metropolii, wyzwolić energię podobną do tej, jaką niegdyś w Katowicach obudziły starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Dodatkowo bardzo wzmocniłoby infrastrukturę – nie tylko sportową oraz wypromował samą metropolię w Europie. Cóż, nie udało mi się tego pomysłu skutecznie zaszczepić. Dodam tylko, że te igrzyska, które mogły stać się naszym udziałem, odbędą się ostatecznie w Krakowie. Z tego co wiem już uzyskał on na ten cel kilkaset milionów rządowego wsparcia na związane z tym inwestycje budowlane, w tym obiekty, które następnie przekazane zostaną uczelniom krakowskim. Wciąż brakuje mi u nas tego rodzaju myślenia, pomysłów i projektów. Ale metropolia powstała zaledwie 3 lata temu, to naprawdę śmiesznie krótki czas, gdy mówimy o integrowaniu mieszkańców, budowaniu tożsamości, realizacji wielkich projektów. Jesteśmy na dobrej drodze, choć jak zawsze dłuży się ona, bo chciałoby się jak najszybciej być już u celu.

]]>
Liczą się wyłącznie konkretne działania http://metropolitansilesia.pl/2021/02/05/licza-sie-wylacznie-konkretne-dzialania/ Fri, 05 Feb 2021 18:36:07 +0000 http://metropolitankatowice.pl/?p=1520

Liczą się wyłącznie konkretne działania

Daniel Kleszcz
Daniel Kleszcz

Fot. Maja Maciejko

Kto zainicjował powołanie konsulatu Ukrainy w Katowicach?

Inicjatywa była po stronie ukraińskiej. Polityka Ministerstwa Spraw Zagranicznych i jego reprezentanta w osobie Ambasadora Andrija Deszczycy jest taka, żeby zapewnić obywatelom Ukrainy, zarówno osobom cywilnym jak i osobom prawnym, przebywającym w Polsce szeroko rozumianą pomoc i ochronę. Jednym ze sposobów jest koncepcja tworzenia jednostek konsularnych. Celem Ambasadora Deszczycy było powołanie konsulatów honorowych Ukrainy we wszystkich województwach. Ten cel praktyczne został zrealizowany. Ukraina w tej chwili nie ma swoich konsulatów tylko w 2 lub 3 województwach polskich. Do tej pory Śląsk i przebywający tu Ukraińcy mogli uzyskać pomoc w Konsulacie Generalnym w Krakowie. Jednak liczby zaczęły przemawiać za tym, że zaistniała potrzeba powołania jednostki konsularnej w Katowicach. Z nieoficjalnych danych wiemy, że w tej chwili na terenie Śląska uczy się, przebywa, pracuje około 170 tysięcy obywateli Ukrainy.

A Pana obecność w tym projekcie?

Byłem w szczęśliwej sytuacji, że to mnie zaproponowano tę funkcję. Mogę przypuszczać, że wynikło to z jednej strony z mojej aktywności zawodowej, która wiele lat temu związała mnie z Ukrainą, z drugiej z zaangażowania w działalność filantropijną w ramach Fundacji In Corpore, której coraz częstszymi odbiorcami są dzieci z Ukrainy. Nie bez znaczenia był również fakt, że jestem rozpoznawalnym w regionie prywatnym przedsiębiorcą nie związanym z żadną partią polityczną, ani też ruchem społecznym. Od 30 lat jestem praktykującym lekarzem. 20 lat temu założyłem Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej, który udzielał świadczeń w zakresie ginekologii i położnictwa. Od początku funkcjonowania tej formuły były to zawsze świadczenia nieodpłatne, finansowane w pełni z kontraktu najpierw ze Śląską Kasą Chorych, a następnie z Narodowym Funduszem Zdrowia. Naszym założeniem było, że za te same pieniądze, za które utrzymują się zakłady publiczne jesteśmy w stanie zaoferować naszym pacjentom nieodpłatne świadczenia medyczne w standardzie europejskim. Kolejne lata prowadziły do rozszerzania naszej oferty medycznej czego spektakularnym ukoronowaniem było otwarcie w Katowicach pierwszego w południowej Polsce Prywatnego Szpitala Położniczo Ginekologicznego „Łubinowa”. Szczęśliwie już na samym początku tej drogi mieliśmy kontakty z medycyną zachodnioeuropejską, ponieważ nam granice do pozyskiwania kontaktów i wiedzy otworzyły się równolegle z transformacją ustrojową naszego kraju na początku lat 90 – tych. Pozwoliło to pozyskać wiedzę i umiejętności od najlepszych i wprowadzać obowiązujące tam standardy w Polsce. Dzięki temu staliśmy się interesującym partnerem dla producentów sprzętu medycznego oferujących swoje produkty na rynku Polskim jak i Ukraińskim. Implementacja nowych technologii medycznych na rynki wschodnie stworzyła potrzebę szkolenia lekarzy z Ukrainy w ośrodkach w Polsce. Ta współpraca zaczęła się 20 lat temu. Pierwszymi formami były zorganizowane przeze mnie warsztaty z dziedziny uroginekologii, na których gościliśmy znakomitych kolegów, profesorów Lwowskiej Akademii Medycznej oraz ich asystentów. Pod naszym okiem nabywali umiejętności wykonywania małoinwazyjnych zabiegów chirurgicznych z zastosowaniem nowoczesnych technik medycznych. W konsekwencji nawiązanej współpracy regularnie wspomagamy ukraińskich kolegów w diagnostyce i terapii skomplikowanych i powikłanych przypadków. Współpraca na płaszczyźnie zawodowej rozpoczęta dwie dekady temu trwa do dzisiaj. W tej chwili w związku z pełnioną przeze mnie funkcją zaczynają się krystalizować pewne projekty, których celem będzie powstanie nowoczesnego ośrodka szkoleniowo – terapeutycznego na terenie Ukrainy. Istotnym powodem, dla którego wybrano mnie, a ja podjąłem się wyzwania reprezentacji interesów ukraińskich jako konsul honorowy jest kierowana przez moją żonę Iwonę Sosnowską – Wieczorek Fundacja In Corpore, której mam zaszczyt być Fundatorem. Fundacja koncentruje swe wysiłki na pomocy najmłodszym. Jest to instytucja o szerokim spectrum działań ze szczególnym naciskiem na te o charakterze psychologiczno – pedagogicznym, której mottem jest zapobieganie i walka z szeroko pojętym wykluczeniem społecznym. Fundacja działająca od 2005 poza ośrodkiem centralnym, założycielskim w Katowicach posiada wielkie i prężnie działające filie w Częstochowie, Dąbrowie Górniczej, od niedawna we Wrocławiu, a w planie są kolejne ośrodki w Bytomiu i w Rybniku. Na dzień dzisiejszy fundacja obejmuje swoją pomocą kilka tysięcy podopiecznych. Naturalnie do tego systemu zaczęły trafiać również dzieci ukraińskie. Do realizacji swoich celów statutowych fundacja powołała Centrum Diagnostyki i Terapii In Corpore, które dla prowadzenia działań nieodpłatnych pozyskuje środki z możliwych i dostępnych źródeł między innymi Narodowego Funduszu Zdrowia, z budżetów gminnych i centralnych. Oczywiście finansowanie ze środków publicznych nie dotyczy potencjalnych pacjentów z Ukrainy i oferta w stosunku do nich mogła być albo komercyjna, albo udzielana na zasadzie nieodpłatnej pomocy w ramach zadań statutowych fundacji w zależności od możliwości finansowych. Na szczęście takie możliwości finansowe fundacja posiada, dlatego była w stanie objąć sporą grupę ukraińskich dzieci pomocą nieodpłatną. Myślę, że wieloletnie zaangażowanie i pomoc dla Ukraińców zarówno w obszarze działań zawodowych – medycznych jak i działalność filantropijna w ramach Fundacji In Corpore oraz status niezależnego, szanowanego przedsiębiorcy uczyniły ze mnie naturalnego kandydata na stanowisko Konsula Honorowego. Istotną rolę odegrały również osoby, które spotkałem na swojej drodze, dzięki którym miałem przyjemność poznać środowisko polityków i dyplomatów ukraińskich.

Jakimi zagadnieniami Konsulat będzie się zajmował?

Funkcja konsulatu będzie koncentrowała się na ochronie interesów Ukrainy, osób prawnych oraz obywateli Ukrainy w ramach wyznaczonych przez prawo międzynarodowe. Podejmowane będą działania wspierające rozwój więzi politycznych, handlowych, gospodarczych, kulturalnych i naukowych między Ukrainą i Rzeczpospolitą Polską. Do szczególnych zadań konsula będzie należało przeprowadzanie regularnych spotkań z organami władz państwowych okręgu konsularnego, europosłami, regionalną i miejską elitą, przedstawicielami mediów w celu zapewnienia wsparcia przez Rzeczpospolitą Polską Ukrainy na arenie międzynarodowej, w tym w kwestiach przeciwdziałania agresji rosyjskiej przeciwko Ukrainie. Z inicjatywy konsulatu będą odbywały się przedsięwzięcia o charakterze kulturalno – artystycznym promujące artystów ukraińskich. Musimy zdawać sobie sprawę, że konsulaty honorowe nie mają kompetencji zawodowych misji dyplomatycznych takich jak konsulaty zawodowe czy też konsulaty generalne. W związku z tym wiele rzeczy dotyczących Ukraińców nie może być przez nas załatwianych, przede wszystkim kwestie utraty dokumentów, wydawania zaświadczeń i poświadczeń. Natomiast jak najbardziej udzielamy bezpośredniej pomocy, kiedy na terenie okręgu konsularnego, czyli Śląska dzieje się coś niedobrego. W przypadkach skrajnych, drastycznych sytuacji, które niestety się zdarzają takich jak kolizja z prawem polskim, więzienie, ciężka choroba, konieczność hospitalizacji staramy się udzielać pomocy bezpośredniej w ramach naszych możliwości. Są to bardzo trudne sprawy, ponieważ w większości przypadków rozbijają się o kwestie finansowe, na przykład problem braku ubezpieczenia. Aktualnie nie mamy żadnych porozumień z Ukrainą, które regulowałyby świadczenia medyczne na zasadzie umowy bilateralnej. Olbrzymia ilość pracowników ukraińskich zatrudniających się w dobrej wierze, pozostaje bez ubezpieczenia zdrowotnego, którego pracodawca po prostu nie płaci.

Im więcej Europy, instytucji europejskich, na Ukrainie, tym lepiej i dla Ukrainy i dla Polski?

Wspieranie proeuropejskich dążeń Ukrainy leży w jak najlepiej pojętym interesie Polski i Ukrainy. Tę myśl w dość specyficznym kontekście wyartykułował prezydent Bronisław Komorowski. W lutym 2019 roku odbył się w Tarnowie panel dyskusyjny przy okazji tradycyjnie organizowanego przez Konsula Honorowego Ukrainy w Tarnowie Bartłomieja Babuśkę rautu konsularnego. Prezydent Komorowski stwierdził, że ,,My mamy interes w tym kraju, bo on ma stanowić bufor między Polską a Rosją”. Nie bardzo było to może zręczne politycznie, bo jeżeli mamy nawiązywać dobre stosunki z Ukrainą tylko po to, żeby czołgi rosyjskie miały do nas dalej, a nie stały bezpośrednio na polskiej granicy, to nie jest to najlepszy argument, szczególnie kiedy wypowiadany jest w obecności ambasadora Ukrainy i przedstawicieli ukraińskich władz. Natomiast jest to bez wątpienia argument. Cywilizacja demokracji jest nam cywilizacją bliską. Cywilizacja rosyjska i to, co zostało po homo sowietikus nie jest nam bliskie i zawsze z tym walczyliśmy, mieliśmy we krwi sprzeciw wobec tego. Ukraina na pewno ma dążenia proeuropejskie. Na Ukrainie bywam regularnie od kilku lat i to, co napawa mnie wielkim optymizmem to młodzież. Zmienia się pokolenie, zmieniają się ludzie. Nie ma tam ogólnie panującej frustracji, jest mnóstwo młodych ludzi, którzy chcą pięknie żyć i już czerpią z pewnych wzorów zachodu, chcą się rozwijać, chcą się uczyć, chcą zdobywać nowe możliwości. Myślę, że jest to tylko kwestią czasu, kiedy oni będą decydowali o losach Ukrainy. Niezwykle korzystne zmiany zaszły w sferze wyznaniowej, a dotyczą cerkwi prawosławnej. Do tej pory była to cerkiew w pełni podległa patriarsze Moskwy, w związku z tym często stawała się rosyjską tubą propagandową na Ukrainie. Powołanie w ubiegłym roku Cerkwi Prawosławnej Ukrainy daje nadzieję na szybką zmianę przekazu docierającego do wiernych. Zbliżenie Ukrainy do Europy to przede wszystkim ludzie. Doskonałym przykładem takiego człowieka, który znaczną część życia spędził na emigracji, lecz wrócił i teraz stanowi bogactwo dla Ukrainy jest Władimir Kliczko, obecny mer Kijowa, z którym miałem wielką przyjemność spotkać się kilka tygodni temu. Jest to niezwykle ciekawy człowiek, oprócz tego, że jest celebrytą i byłym już sportowcem jest doktorem prawa. Jestem przekonany, że nikt mu tego doktoratu nie napisał, bo jest to niezwykle inteligentny człowiek. Nie wiem, jak to zrobił, inkasując tyle ciosów. Chyba nie inkasował tych ciosów, tylko to on je zadawał. Fantastyczny otwarty facet, który wrócił ze zdobytymi doświadczeniami i myśli innymi – europejskimi kategoriami. On zarządza Kijowem, Kijów kwitnie. Powiedział: ,,Miałem taki swój czas, kiedy przygotowywałem się do walki, walczyłem, góra dwa razy do roku i było mi wspaniale, miałem wszystko, wszędzie mnie noszono na rękach i wszyscy mnie kochali za to, co robię. Teraz czasy się o tyle zmieniły, że ja walczę 365 razy w roku. Codziennie, kiedy przychodzę do swojej instytucji mam przed sobą tyle problemów, że to jest dla mnie prawdziwa walka i wyzwanie”. Sposób w jaki to mówił i jego pasja daje wierzyć, że dzięki takim jak on ten kraj będzie się rozwijał. Zwycięzca z ringu toczy swój bodaj najtrudniejszy pojedynek w czym mu serdecznie sekundujemy. Nie jest żadną tajemnicą, że funkcjonowanie urzędów państwowych pozostawia wiele do życzenia w kwestiach załatwiania spraw administracyjnych. To jest tak, jakbyśmy cofnęli się do czasów PRL-u. Nie ma reguł, w wielu przypadkach rządzi tylko pieniądz, który ma tam swoją potęgę, nie ma transparentności działań. To wszystko niestety tworzy klimat trudny do zaakceptowania, chociażby  w sferze biznesu. Nadal inwestycje za naszą wschodnią granicą ze względu na wysoki stopień ryzyka biznesowego nie są adekwatne do potencjału obu krajów. Inwestowanie na Ukrainie to jednak nie tylko podwyższone ryzyko, ale również wielkie możliwości. Już dzisiaj ukraińskie władze regionalne, szczególnie w zakresie rejonów przygranicznych, zachęcają do inwestowania poprzez oferowanie uzbrojonych terenów, niskich cen energii i relatywnie taniej siły roboczej. Czekają na inwestycje jak na deszcz po suszy. Tak więc wola jest, trzeba nabrać tylko zaufania, lecz nie da się go zbudować na zasadzie podpisania traktatu, uśmiechów, podania sobie rąk, kamer i błysków fleszy. To można zbudować tylko i wyłącznie konkretnymi działaniami.

Media na całym świecie analizowały fenomen ostatnich wyborów prezydenckich na Ukrainie, które wygrał aktor, odtwarzający w popularnym serialu postać fikcyjnego prezydenta kraju. Za tą wygraną poszły też kolejne, w wyborach parlamentarnych…

Bez wątpienia wybór Wołodymyra Zełenskyego na Prezydenta Ukrainy to konsekwencja dotychczasowych, nieudanych prezydentur i efekt sprzeciwu suwerena wobec braku oczekiwanych zmian w kraju. Potrzebna była nowa twarz, człowiek nie związany z dotychczasowym establiszmentem. Nie bez znaczenia była rola aktora Zełenskyego, który już przed wyborami zyskał swoją „prezydencką” sławę. Ukraińscy przyjaciele, którym zadaje się pytanie dotyczące kompetencji nowo wybranego Prezydenta chętnie powołują się na analogię do wyboru Ronalda Reagana w USA, którego prezydentura oceniona została jako jedna z bardziej udanych. Jest jednak pewna różnica – przed objęciem urzędu Ronald Reagan miał za sobą kilkudziesięcioletnią karierę polityczną z tego przez kilkanaście lat piastował stanowisko Gubernatora Kalifornii. Jakość prezydentura Wołodymyra Zełenskyego przyjdzie oceniać po latach, ale bez wątpienia to olbrzymie wyzwanie i szansa dla niego i całego kraju. Dzięki swojej nie słabnącej popularności jest on w stanie zdobyć władzę absolutną, do czego dąży i co konsekwentnie realizuje. Ukraina bez wątpienia potrzebuje zmian i silnego i dobrego przywództwa, więc jeżeli te działania doprowadzą istotnie do zmian i realizacji celów to wspaniale. Oczywiście pozostają obawy o brak doświadczenia politycznego prezydenta, ale być może wykaże się wielkim instynktem, który pozwoli mu podejmować właściwe decyzje. Trzeba również pamiętać o tym, że system ukraiński jest systemem prezydenckim. Możliwości i uprawnienia prezydenta są zupełnie inne niż w naszym kraju. Jest to czołowa postać, która może realnie kreować politykę państwa. Jest to osoba, która teoretycznie powinna narzucać kierunki polityki, dobrać sobie ludzi, którzy będą jednoznacznie realizowali pewien cel. Jeżeli chodzi o aktualną ocenę samego prezydenta, przytoczę wypowiedź naszego znakomicie ocenianego, byłego ambasadora w Kijowie Jana Piekło. Powiedział on znamienne słowa: ,,Teraz jest czas, żeby Zełensky przestał grać prezydenta tylko zaczął być prezydentem”. Ja oczywiście nie mam kompetencji i wiedzy potrzebnej do oceny dotychczasowych działań Prezydenta. Myślę też, że ze względu na długość kadencji nie jest jeszcze czas na oceny. Natomiast z samej wypowiedzi ambasadora Piekło wynikało, że na razie nie zrobił wrażenia osoby, która ma jakieś koncepcje i nie przedstawił jasnej wizji przyszłości kraju. Działalność Prezydenta zdaniem Ambasadora Piekło koncentruje się wokół dobrego przekazu medialnego i przejęcia władzy absolutnej. Taka sytuacja, mam tu na myśli pełnię władzy z jednej strony niezwykle ułatwia rządzenie krajem, z drugiej wszystkie osiągnięcia ale i porażki mogą być też jednoznacznie oceniane. Oczywiście życzę Ukrainie i panu Prezydentowi Zełenskyemu jak najlepiej i mam nadzieję, że zmiany pójdą w dobrym kierunku, a pojawiające się możliwości będą właściwie wykorzystane. Jestem przekonany, że skoncentruje się na wprowadzaniu przejrzystych zasad demokratycznych, co pozwoli na wykluczenie ze sfery publicznej działań pozakulisowych i mało transparentnych na co nie ma zgody na Ukrainie.

]]>
Podążamy za zmianami http://metropolitansilesia.pl/2021/02/05/podazamy-za-zmianami/ Fri, 05 Feb 2021 16:28:21 +0000 http://metropolitankatowice.pl/?p=1507

Podążamy za zmianami

Daniel Kleszcz, Jacek Adamczyk
Daniel Kleszcz, Jacek Adamczyk

Fot. Maja Maciejko
Make up: Kasia Powała-Musioł

Jest Pani Ślązaczką. Czym dla Pani jest Śląskość?

Jestem Ślązaczką z krwi i kości, a moja rodzina jeszcze cztery lata temu była pięciopokoleniowa,  a obecnie to cztery pokolenia. Jesteśmy typową śląską rodziną, wierną tradycji, wzajemnie wspierającą się i bardzo zżytą. Dla nas najważniejsze, typowo śląskie wartości to uczciwość, pracowitość, dbałość o relacje rodzinne, otwartość.
Nasza Śląskość to także Bóg, Rodzina i nasze miejsce na ziemi. My Ślązacy mamy w sobie taką hardość, w dobrym tego słowa znaczeniu, jesteśmy twardzi, uparci i zawsze dążymy do celu, nie łatwo nas złamać. Nie poddajemy się nawet w najtrudniejszych sytuacjach.
Sama jestem tego najlepszym przykładem. Gdy przychodzi trudna sytuacja to zawsze myślę: „No co? Ja nie dam rady? Pewnie, że dam!”. I daję! Mam ogromne wsparcie w moim mężu, z którym jestem od 36 lat, w moich dzieciach. Jak to wszystko szybko się zmienia – kiedyś ja wspierałam córki, teraz one w wielu kwestiach są dla mnie wsparciem. Zresztą wsparcie mam nie tylko w rodzinie. Mam zespół wspaniałych pracowników, większość z nich jest ze mną od kilkunastu lat, co uważam za mój ogromny sukces. Znamy swoje mocne strony i wzajemnie się wspieramy, myślę, że między innymi dlatego od lat tak dobrze funkcjonujemy.
Moja Śląskość to także język śląski. Najczęściej  z języka literackiego na śląski to „przechodza jak się wkurza” (śmiech) . W domu na co dzień rozmawiamy gwarą. Na ogólnopolskich spotkaniach Mikomaxu czasami bywam proszona, abym powiedziała coś po śląsku. Jestem dumna, że jestem Ślązaczką i jak ktoś chce, to chętnie z nim pogodom po naszymu.

Realnie funkcjonuje Pani w branży meblarskiej od ponad 20 lat…

No tak, to już 20 lat minęło…, a doskonale pamiętam jak swoją przygodę z „meblami do biura” rozpoczynałam w 1998 roku. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam o Mikomaxie. W roli handlowca  w gliwickim oddziale poznawałam systemy  i rozwiązania proponowane do biur. W 2002 roku zostałam szefową Mikomaxu w Gliwicach. Spośród 15 szefów istniejących w Polsce salonów firmowych, byłam jedyną kobietą, co zresztą pozostawiło w mej pamięci kilka ciekawych anegdot, gdyż nie była to wtedy typowa sytuacja (ale to już temat na następny wywiad).
Przeszkód było sporo, ale konsekwentnie i wytrwale „robiłam swoje” i w czerwcu 2010 roku, przejęłam stery w istniejącym już wcześniej katowickim oddziale Mikomaxu. I tak jest do dziś: Katowice i Gliwice to dwa śląskie salony. Markę i historię tej firmy na Śląsku, tworzę z niezwykłymi ludźmi. Uczciwość, zaangażowanie i rzetelność to nasze wspólne wartości. Nasz zespół to specjaliści, którzy  z firmą związani są od kilkunastu lat – nie ukrywam, że zadowolenie pracownika i atmosfera w pracy nie są dla mnie pustym hasłem, ale czymś o co szczerze i realnie dbam. Śledząc zmieniające się na rynku trendy, proponując nowoczesne i ergonomiczne rozwiązania, zawsze na pierwszym miejscu stawiamy człowieka.

Wiele mówi się w przestrzeni publicznej o idei nowoczesnych inteligentnych miast, nowoczesnych domów. Na czym polega idea Smart Office, swego rodzaju flagowa oferta Mikomaxu?

Dla Smart Office najważniejszy jest człowiek. Inteligentne biuro to przestrzeń, którą tworzymy patrząc przez pryzmat jego użytkownika. Idea ta ma za zadanie zadbanie o pracownika, jego komfort, koncentrację i skupienie, a gdy jest taka potrzeba, o wsparcie kreatywności. To przestrzeń przygotowana tak, by znaleźć dla siebie zarówno nieco prywatności jak i miejsce do realizacji zadań grupowych. To otoczenie gdzie coraz częściej włączamy element natury, bo to kolejny czynnik, który może mieć wpływ na dobre samopoczucie w biurze. Dla Smart Office decydujący jest człowiek, bo to on powinien mieć możliwość wyboru jaką, zgodnie z rolą w organizacji, zadaniem do wykonania, a także stylem pracy, zajmie przestrzeń w biurze. Dziś nowoczesne nieruchomości komercyjne oferują imponujące rozwiązania technologiczne, więc także my, odpowiedzialni za przestrzeń biurową podążamy za zmianami. Dzisiaj determinuje je rozwój technologii, zmiana modelu pracy, oczywiście kolejne pokolenie na rynku pracy, pokolenie które ma jednak inne oczekiwania niż kiedyś.

Jak wygląda to w praktyce?

Koncepcja „Smart” w przestrzeni biurowej opiera się nie tylko na innowacjach, ale na dostosowaniu do zmieniających się potrzeb osób w nim pracujących. Dzisiaj elastyczny musi być nie tylko pracownik, ale przede wszystkim przestrzeń, w której on działa. Stąd też nasze rozwiązania są mobilne i wielofunkcyjne. Jednym z ciekawych rozwiązań są kabiny akustyczne HUSH np. wersja Phone, gdzie możemy swobodnie rozmawiać przez telefon, wyposażona w biurko HUSH Work, w której możemy popracować nad zadaniami wymagającymi skupienia. Z kolei HUSH Meet zapewnia nam prywatność w czasie spotkań, nawet na dużych otwartych przestrzeniach, takich jak open space czy lotnisko. Nowością jest jej największa, klimatyzowana wersja, która wykorzystuje zieloną technologię do nawilżania i oczyszczania powietrza, zwiększając wydajność pracy i wprowadzając element natury do biura.
Kolejnym wyzwaniem w pracy biurowej jest to, jak niekorzystny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie ma długotrwałe pozostawanie w pozycji siedzącej. Z pomocą przychodzi system biurek STAND UP, przy którym można pracować również na stojąco. Regulacja manualna pozwala w jednej chwili zmienić nie tylko wysokość blatu, ale też funkcję biurka. Stand up z tradycyjnego biurka przearanżujemy w stół do kreatywnych spotkań lub box do pracy indywidualnej.

Czy z punktu widzenia Pani działalności ważny jest udział w kongresach gospodarczych i branżowych, forach gospodarczych, także tych w naszym regionie?

Powiedziałabym, że przede wszystkim w naszym regionie, bo to tu jest bardzo dużo, bardzo ciekawych możliwości. Śląsk to miejsce wielu kluczowych tego typu wydarzeń, jak choćby nastawionych na innowacje 4 Design Days, czy Europejski Kongres Gospodarczy, gdzie o branży możemy mówić
w oparciu o szersze globalne problemy ekonomiczne i rozwojowe. Uczestnicząc w Kongresie Małych i Średnich Przedsiębiorstw miałam okazję posłuchać fachowców w temacie m.in. wellbeingu, w odniesieniu do pracy biurowej i poznać międzynarodowe trendy dotyczące innych aspektów zarządzania. Te wydarzenia poruszają kwestie biznesowe również w szerszych kontekstach, takich jak ekologia, automatyzacja czy modele zarządzania. Można tam nawiązać kontakty ze specjalistami, którym bliskie są idee tworzenia przestrzeni rozwoju z wykorzystaniem nowoczesnych technologii, czy wspólnej realizacji idei „smart” i rozwoju biznesu. Idei „smart” nie tylko w zakresie powierzchni biurowej.

Ostatnio wiele działań biznesowych obywa się w systemie zdalnym, jak wpływa to na sposób prowadzenia Pani działalności?

W obecnej sytuacji staram się widzieć nie tylko trudności, ale też realne szanse. Komunikacja internetowa jest bardzo ważna i pomocna, często pomaga w szybkim kontakcie, rozwiązaniu nagłych problemów, daje też możliwość współpracy z kimś na drugim końcu kraju czy świata. Teraz, gdy” świat online” daje nam inne możliwości należy je skrupulatnie wykorzystywać. Dla mnie jednak spotkanie na żywo, ma zupełnie inny wymiar.
W moim przekonaniu kontakt bezpośredni z innym przedsiębiorcą jest ważny, a z zaprzyjaźnionym przedsiębiorcą – bezcenny. Wtedy nie jest to kwestia wyłącznie poświęcenia czasu, ale też wiedzy, kontaktów, idei rozwoju biznesu czy współpracy. To wszystko w systemie zdalnym wymaga o wiele więcej wysiłku i zaangażowania w utrzymanie relacji. Tylko wspólne działanie może spotęgować fale sukcesu, swoisty efekt skali. Tak działa to na spotkaniach biznesowych, w których uczestniczę od dekady i myślę, że zawsze będzie tak działać, nie tylko podczas spotkań liderów firm, ale też w zespołach pracowników.

Znana jest Pani z wielkiej wrażliwości i działalności charytatywnej. Proszę o kilka słów na ten temat

Lubię rozmawiać z ludźmi, kiedy czasem opowiadają mi o swoich problemach, od razu otwiera mi się klapka pt. „Jak mogę pomóc?”. I to dzieje się automatycznie. Jednak staram się nie narzucać  i delikatnie wchodzić w tego typu relacje. Od wielu lat współpracuję z Fundacją Przyjaciół Świętego Mikołaja z Rudy Śląskiej. Jej szeroki zakres działania dał mi okazję do uczestniczenia w takich akcjach jak wyposażenie świetlicy środowiskowej, czy remont mieszkania samotnej osoby. Tak naprawdę moja działalność charytatywna rozpoczęła się w momencie gdy szwagier znalazł się na wózku: 500 złotych renty w zderzeniu z wydatkami na rehabilitację… Trzeba było działać. Postanowiliśmy walczyć o Darka mimo, że lekarze nie dawali żadnych szans na poprawę. Zrodził się pomysł zorganizowania koncertu charytatywnego. Gdy zaczęłam zgłębiać tajniki organizacji tego typu przedsięwzięcia powiedziano mi wręcz, że ja, jako osoba prywatna nie mam szans na jego realizację. Swoim zwyczajem pomyślałam: „Ja nie dam rady?” i z pomocą wielu fantastycznych ludzi udało się zorganizować koncert, w którym wzięło udział ponad 200 osób. Szczególną radość sprawił wszystkim Henryk Czich z zespołu Universe, którego Darek jest wielkim fanem. Cała impreza była fantastyczna, a co najważniejsze przyniosła zamierzony efekt. Były konkursy z nagrodami, ciasto, które przekazali sponsorzy, licytacja cennych przedmiotów. Takich koncertów udało nam się dotychczas zorganizować trzy. Każdy z nich to niesamowita, pozytywna energia, moc wzruszeń i łzy radości… Coś niezapomnianego.
I najważniejsze: konkretny efekt końcowy. Dzięki rehabilitacji Darek poczynił przez te lata ogromne postępy. Wspieram również inne akcje, bo taką mam potrzebę serca. Lubię jak coś pozytywnego się dzieje, a jeśli przy okazji można pomóc – jest to dla mnie bezcenne.

Jak odnajduje się Pani w tym trudnym czasie Pandemii?

Myślę, że nikt nie był na to w żaden sposób przygotowany. Mieliśmy wielkie plany na ten rok, rokowania były świetne, a tu trzeba było to wszystko zweryfikować. Jak wspominałam mam wspaniały zespół. Zrobiliśmy burzę mózgów i zmieniliśmy trochę sposób działania. Rozszerzyliśmy ofertę o wersję ekonomiczną oraz dedykowaną pracy z domu. Poza tym znów otwarła się moja klapka „Jak mogę pomóc”. Początkowo za środki do dezynfekcji płaciłam ponad 300 złotych, ale po jakimś czasie znalazłam ofertę o połowę tańszą. Powiadomiliśmy natychmiast o tej ofercie naszych stałych klientów, nawet tych sprzed lat i to spotkało się z wielką wdzięcznością. Miało to olbrzymie znaczenie relacyjne. Zajęliśmy się też sprzedażą zabezpieczeń typu przegrody z plexi i szkła. Proponujemy rearanżację powierzchni biurowych, aby zapewnić naszym klientom i ich pracownikom bezpieczny powrót do biura.
Warto na ten trudny czas spojrzeć jak na pewne nowe wyzwanie, jak na czas, który na pewno zaowocuje tworzeniem nowych trendów i udoskonaleniem oferty naszej branży. Ta sytuacja niewątpliwie zmieni sposób myślenia o współpracy i przestrzeni biurowej.
Nie powiem, że patrzę w przyszłość bez lęku i obaw, bo tak naprawdę nie wiemy co nas czeka, ale ja jestem optymistką. Jak się ma wokół siebie mądrych i przyjaznych ludzi, to każde trudne chwile można przetrwać.

]]>