– rozmowa z Mikołajem Marcelą,
pisarzem, nauczycielem akademickim
Rozmawiał: Daniel Kleszcz | Zdjęcia: Maja Maciejko
Best Seler i zagadka znikających warzyw” okazał się sporym sukcesem. Jest to nietypowa książka, kryminał dla dzieci, a właściwie wegekryminał…
Myślę, że ta książka jest taka jak ja. Uwielbiam dobrze napisane powieści i seriale, ale szczególnym szacunkiem darzę filmy Disneya, Pixara czy Dreamworks. Moim zdaniem dziś w kinie te wytwórnie najlepiej opowiadają historie, które są wciągające i przy których wszyscy możemy się dobrze bawić – zarówno dzieci, jak i dorośli. Cenię dwukodowość tych historii, mruganie aluzjami do dorosłego widza. Gdy zastanawiałem się, jaką książkę napisać, moja dziewczyna powiedziała, że cokolwiek napiszę na pewno będzie to bestseller, stąd z gry słów powstał detektyw Best Seler. Dzieci są dość wymagającymi, ale też wdzięcznymi czytelnikami, którzy potrafią książkę docenić. Tym bardziej wyzwaniem było, by w opowieści wszystko „zagrało”. Jednak to nie wszystko. W tej książce jest to, co lubię w popkulturze: zagadka kryminalna z zaskakującym zakończeniem, gry językowe i parodia.
Moda na kryminały, moda na weganizm… Ujęcie tego w książce to celowy zabieg, swoista ironia?
Dzisiaj problem z nami – szczególnie w Polsce – jest taki, że jesteśmy przesadnie ironiczni, reagujemy ironią na rzeczywistość, by ją oswoić. Także nie były to celowe ironiczne zabiegi literackie, choć co ciekawe po napisaniu książki moja dziewczyna przeszła na wegetarianizm, a mi niedaleko do bycia vege. Z kolei moda na kryminał to po prostu fajna rzecz, cieszy mnie że w Polsce ten gatunek jest mocny i się rozwija. Wielu autorów narzeka jednak, że kryminał jest już trochę skostniały i nie ma nowych prób podejścia do tego gatunku. Moja książka, czyli vege kryminał dla dzieci w każdym wieku, jest odpowiedzią na te wątpliwości, pokazuje, że tylko wyobraźnia jest limitem, ona wyznacza granice. Dlatego tego uwielbiam literaturę – osiągnięcie tego efektu poprzez film czy grę przekraczałoby moje możliwości, zarówno finansowe, jak i techniczne, a w przypadku literatury wystarczy usiąść, napisać i przedstawić książkę wydawcom.
Literatura dziecięca w Polsce ma się dobrze?
Moim zdaniem literatura dziecięca ma mocny trend rozwojowy w polskiej literaturze. Po boomie kryminałów wydaje się, że przychodzi czas na literaturę dziecięcą, modę na czytanie wsród dzieci (widać to np. po Jo Nesbo, który wyszedł od kryminałów, a teraz pisze również dla dzieci). I jak w przypadku kryminałów, najlepiej sprzedają się oczywiście serie. Dostrzec to można na spotkaniach z dzieciakami, która pytają mnie, czy Best Seler będzie większym cyklem vege kryminałów. Dzieciaki zresztą są jak my, dorośli. Uwielbiamy seriale, bo chcemy inwestować czas, by stać się częścią wiekszej narracji, dłuższej opowieści. I tak samo jest z dzieciakami. Jednocześnie bardzo się cieszę, że moim wydawcą jest Wydawnictwo Literackie, które nie było kojarzone z literaturą dziecięcą. Od zawsze ceniłem ich za redakcję, szacunek do książki i procesu jej tworzenia. Nie ukrywam, że ważne było dla mnie to, że mają świetną czcionkę i piękne wydania książek.
Wydawnictwo Literackie długo rozważało czy wydać tę powieść?
Tak naprawdę decyzja Wydawnictwa była bardzo szybka, musiałem tylko poczekać z racji wcześniejszych planów wydawniczych i innych premier. Książka trafiła w wydawnictwie do świetnej osoby, która ma 7-letnią córkę, co nie było bez znaczenia. Oczywiście sam także „testowałem” książkę na dzieciach znajomych – ale spokojnie: żadne dziecko nie ucierpiało! Co więcej, teraz dopytują, czy będzie druga część.
A będzie?
Tak, to będzie cała seria. Druga część ma już tytuł i jest napisana, powinna się ukazać w 2019 roku, Mam też pomysły na kolejne części. Chcę trzymać się świata roślinnego, bo to moja przestrzeń: najpierw warzywa, potem owoce, a co dalej, zobaczymy. Wydawnictwo Literackie jakiś czas temu ogłosiło na Instagramie konkurs wymyślania postaci do mojej kolejnej książki i część pomysłów czytelników pokrywała się dokładnie z moimi, a z innych, które mnie zaskoczyły i zaciekawiły, planuję skorzystać. Powiem tylko tyle: przyszłość zapowiada się bardzo owocnie!
Może z czasem pomieszanie świata realnego z warzywnym?
Moja wyobraźnia prowadzi mnie w różne rejony. Jestem w stanie to sobie wyobrazić, ale by to nastąpiło, najpierw muszą powstać kolejne części opowieści w roślinnym świecie. Jednak może kiedyś skuszę się np. spin off ślaski z Modrą Kapustą, kto wie, jestem fanem popkultury, więc lubię takie rozwiązania.
Nie tylko piszesz, ale też uczysz pisać…
Pracuję na Uniwersytecie Śląskim, koordynuję kierunek Sztuka pisania na dziennych studiach licenjackich. Cztery lata temu stworzyliśmy go na wzór anglosaskiego creative writing. W Polsce panuje przekonanie, że twórczość literacka bierze się z iskry i natchnienia, że albo się ma dar i geny do pisania albo nie. Fajnie jest pokazać, że pisania można się nauczyć, ćwicząc, ślędząc trendy, podpatrując innych autorów. Przez 3 lata możemy zaproponować studentom namysł nad tym, jak się pisze. Mam świetnych studentów, niektórzy pracują nad własnymi propozycjami wydawniczymi i jestem pewien, że już niebawem będziemy mieli kilku absolwentów wydanych w dobrych wydawnictwach. Ale oni potrzebują czasu, bo rynku trudno jest zaistnieć – wyobraź sobie, że w zeszłym roku w Polsce ukazało się 36 tysięcy nowych tytułów. W USA czy Wielkiej Brytanii wielu znanych i cenionych pisarzy ukończyło tego rodzaju studia i teraz podkreślają, jak wiele im dały. Zresztą, pisaniem jak wszystkim rządzą reguły, natomiast sztuka rodzi się, gdy wychodzimy poza te reguły. Jednak by poza nie wyjść, trzeba je najpierw znać, popisać w sztywnych ramach, stać się na tyle dobrym rzemieślnikiem, aby potem przeistoczyć się w artystę.
Best Seler nie jest twoim debiutem literackim, wcześniej mieliśmy książki poświęcone m.in. zombie. Planujesz powrót do tej tematyki?
To prawda, jestem między innymi autorem monografii naukowej poświęconej potworom – w tym zombie i wampirom. Potworami od strony naukowej zajmowałem się od 2008 roku i do pewnego czasu w środowisku funkcjonowałem wręcz jako „pan od zombie”. Z kolei w 2015 na fali popularności żywych trupów i serialu The Walking Dead wydałem powieść “Niemartwi”. Potem w 2017 roku wydałem drugą powieść “Bycie w śmierci”. Athanatopia (obie w Wydawnictwie Pascal). Tym razem pozwoliłem sobie na więcej, zerwałem z regułami gatunku i stworzyłem książkę, której bliżej do literatury pięknej niż horroru. Jest w niej dużo wiedzy teoretycznej oraz filozoficznej. Akcja toczy się w Katowicach w 2020 roku, ale zaczyna się w połowie XIX wieku, poświęciłem też duży fragment 20-leciu międzywojennemu oraz latom 70. i 80. Jestem z tej powieści zadowolony, jednak zombie mnie zmęczyły. Na dłuższą metę taki temat nie jest zdrowy, a Best Seler to dla mnie odreagowanie i wejście w coś, co od zawsze chciałem napisać. Skończyłem z potworami i watpię bym do tego wracał. Zresztą w ostatnich latach widać w popkulturze odwrót od wampirów i zombie w stronę widm, zjaw, duchów. Odnoszę wrażenie, że zainteresowanie figurą żywego trupa minęło na jakiś czas. Z kolei literatura dziecięca pozwala mi się dobrze bawić. A jak człowiek się nie bawi przy pisaniu, to niestety widać to w finalnym efekcie.
literatura
– rozmowa z Mikołajem Marcelą,
pisarzem, nauczycielem akademickim
uroda
– rozmowa z Martyną Marią Mosiołek, mistrzynią fryzjerstwa
Podróże
Wielobarwna kraina różnorodności