Warning: Constant WP_MEMORY_LIMIT already defined in /home/colorizedspz/ftp/metropolitan/www/wp-config.php on line 91
Twardy góral, dusza człowiek… – Metropolitan Silesia

Twardy góral, dusza człowiek…

Ewa Jeżak-Klyta
Ewa Jeżak-Klyta

Fot. Archiwum Jerzego Kukuczki

O Kukuczce, jego pasjach i osiągnięciach rozmawiamy z Jerzym Braszczokiem i jego długoletnim przyjacielem – osobą, która wprowadzała go w tajniki wspinaczki, Alojzym Walentym Nendzą, a także z żoną Cecylią.

O planach stworzenia w Katowicach Centrum Himalaizmu opowie Prezydent Miasta Marcin Krupa. Na początek rozmowa z Panem Nendzą.

Panie Walku, jak poznał Pan Jurka i od czego się to zaczęło?
Były lata 60-te. Miałem 16 lat a Jurek 12. Prowadziłem drużynę harcerską na katowickim Wełnowcu. Naszymi „górami” były tak zwane „Alpy Wełnowieckie” czyli wyrobiska po „biedaszybach” pokryte hałdami pohutniczymi, po których wspinaliśmy będąc harcerzami. Potem na bazie zastępu starszoharcerskiego XIII Drużyny Harcerskiej, której byłem drużynowym, powstał Harcerski Klub Taternicki. Już jako dorośli, przez kolejne 7 lat pracowaliśmy razem w Zakładach Wytwórczych Urządzeń Sygnalizacyjnych w Katowicach. Wspólne wyjazdy w Beskidy, Karkonosze, Sudety i Tatry, na zimowiska, rajdy czy wspinaczki skałkowe zacieśniły więzy naszej przyjaźni. W HKT popularne było porzekadło, że w taternictwie najistotniejsze są dwie rzeczy: wiara i para. Parę Jurek miał niesamowitą. Gdy inni byli bardzo zmęczeni, on niezmiennie parł do przodu. Posiadał niebywałą odporność psychiczną i fizyczną. Był zdrowym, silnym, zwinnym i wytrzymałym a wręcz odpornym na cierpienie. Znakomicie sobie radził w ekstremalnych warunkach balansując na granicy możliwości ludzkich. Był również mentalnie przygotowany do tego sportu. Od dziecka wszystkie ferie zimowe i wakacje spędzał u dziadków w Istebnej. Zimą spał w igloo, które sam budował, a latem w szałasie. Swoją prawdziwą wspinaczkę rozpoczął w 1965 roku, w Tatrach. One go porwały i nim zawładnęły.

Kiedy zaczęły się Wasze pierwsze wspinaczki poza granicami naszego kraju?
Pierwszym wyjazdem zagranicznym była Bułgaria z Harcerskim Klubem Taterniczym. Kiedy przyjechaliśmy, Bułgarzy świętowali przejście najtrudniejszym wejściem na szczyt – Ząb Rekina. Bułgarzy zdobywali go w tydzień. Na drugi dzień Jurek wziął kolegę, klamory i przeszli tą drogę w jeden dzień.
Po każdym takim wyjeździe składaliśmy raport do Polskiego Związku Alpinizmu, w którym opisywaliśmy wszystkie przejścia. . Obowiązkowo musieliśmy chodzić w zespołach dwu lub kilku oso-bowych. Takie były przepisy. Na drukach zgłoszeń, gdzie Jurek wpisywał: „z partnerem” to było wiadomo, że idzie solo, chociaż było to zakazane. W 1974 roku braliśmy udział w wyprawie w góry Ameryki Północnej. Była to pierwsza Polska ekspedycja w tamte rejony. Głównym celem był Mount McKinley. Niestety, mieliśmy pecha. Jurek z kolegą trafili do szpitala z odmrożeniami. Na szczęście dla Jurka, że było to na Alasce w Ameryce, bo gdyby to było gdzie indziej straciłby nogę. Amerykańscy lekarze uratowali mu ją. Po powrocie, w szpitalu katowickim na Ligocie obcięli mu jeden palec u nogi.
Niedługo potem wziął ślub z Cecylią. To była piękna uroczystość w Istebnej. Po ślubie Cecylia z siostrą pojechały na tydzień (poślubny) na Mazury a Jurek w Dolomity.

Czym dla niego były góry?
Bez gór czuł się jak ryba bez wody. Był bardzo uparty, szczęście mu sprzyjało, a wręcz czuł się jak nieśmiertelny. Jednocześnie był bardzo pokorny i miał ogromny respekt i szacunek przed wielkością gór. Był człowiekiem wielkiej wiary. Żeby poznać jego duszę i umysł trzeba by przeczytać jego książki i dzienniki z wypraw, w których opowiada o swoich przeżyciach i strachach, z którymi zmagał się podczas wypraw. Jurek był bardzo zdeterminowany na cel, aby zdobyć Koronę Himalajów.

Dużo mówiło się o wyścigu Kukuczki i Messnera o koronę Himalajów…
Kiedy Jurek zdobywał pierwszy ośmiotysięcznik to Reinhold Messner miał na koncie już sześć. Po zdobyciu przez Jurka K2 Messnerowi zostały 2, a Jurkowi już tylko 3. Dziennikarze, media i świat z ogromną ciekawością śledzili ich zmagania i wyścig o koronę. I to dziennikarze wymusili rywalizację między nimi.
Została ona zakończona w listopadzie 1986r. kiedy Messner zdobył ostatni swój ośmiotysięcznik czyli Lhotse. W tym czasie Jerzy Kukuczka wyczekiwał w bazie na odpowiednią pogodę aby zaatakować Manaslu. Informację podało radio. Jak opisał później w swoim dzienniku himalaisty ten moment: „… On jest tym pierwszym. W tej chwili odkrywam w sobie odcień pewnej ulgi. Wreszcie ta cała wrzawa wokół naszego wyścigu się skończyła. Teraz spokojnie mogę dążyć do własnego celu. Brakuje mi jeszcze Manaslu, Annapurny i Shisha Pangmy.”
Na Manaslu poszli z Wojtkiem Kurtyką, meksykanami Carlosem Carsolio i Elsą Avilą, Ryszardem Wareckim, Edwardem Westerlundem i najmłodszym Arturem Hajzerem. Wyprawa przeciągała się i trwała 2 i pół miesiąca. Kończyła się żywność, paliwo. Warunki pogodowe były paskudne; wiatry monsunowe, deszcze i śniegi. Trzeci swój obóz znaleźli 3 metry pod śniegiem. Nie wróżyło dobrze i było bar-dzo niebezpiecznie. Ryszarda Wareckiego odwieziono helikopterem do szpitala. Wojtek Kurtyka wycofał się z dalszej trudnej wspinaczki. Do pokonania zostało im niewiele bo 200 m i jednocześnie aż 200m.
Ostatecznie na Manaslu weszli Jurek z Arturem, nową drogą, w stylu alpejskim.

 

Annapurna należy do najbardziej niebezpiecznych 8-tysięczników. Do 2007r. było 153 wejść na szczyt z czego aż 58 himalaistów poniosło śmierć. Jak to możliwe, że Jerzy Kukuczka i Artur Hajzer w rekordowym tempie, bo w dwa tygodnie, ją zdobyli i to jeszcze zimowym wejściem?
Po Masalu zostały jeszcze dwa szczyty. Następna była Annapurna 8091m n p. m., która wśród himalaistów uchodzi za jedną z najniebezpieczniejszych gór. 18 stycznia 1987r. ekipa w składzie m.in.: Jerzy Kukuczka, Artur Hajzer, Wanda Rutkiewicz i Krzysztof Wielicki podjęli walkę o kolejny ośmiotysięcznik. Na szczyt Annapurny weszli Jurek Kukuczka z Arturem Hajzerem już 3 lutego. Cała wyprawa była najszybszą zimową ekspedycją, która trwała 2 tygodnie. Była też wyjątkową ponieważ to pierwszy ośmiotysięcznik zdobyty przez człowieka. Dlaczego tak szybko to zrobili?  Bo byli już zaaklimatyzowani po wyprawie na Manaslu i dlatego tak dobrze im poszło. Chociaż my himalaiści wiemy, że wysokość powyżej 8000 m to strefa śmierci. Na takiej wysokości procesy wyniszczające organizm przeważają nad procesami aklimatyzacyjnymi a jednak…
Ostatnim w koronie był masyw w Chinach – Shisha Pangma. Żeby dostać zezwolenie na wejście na lodowiec trzeba było wówczas zapłacić nieprawdopodobnie jak na warunki polskie wielkie pieniądze. Np. wyprawa angielska zapłaciła za wejście ponad 100.000 $, ale Jurek miał farta. Do Polski przyleciał chiński minister sportu i między innymi gościł w Katowicach. Podczas uroczystej kolacji, na którą   Jurek załatwił sobie zaproszenie, przekonał chińskiego ministra żeby wydał to zezwolenie w zamian za przyjazd do Polski wycieczki chińskich działaczy. W ten sposób nasza ekspedycja zorganizowana przez Klub Wysokogórski z Katowic pod kierownictwem Jerzego Kukuczki wyjechała do Chin. W ekipie byli m.in. Wanda Rutkiewicz, Ryszard Warecki, Artur Hajzer i sam Kukuczka.

Oto fragment z dziennika himalaisty Jurka:
„Artur zaskakuje mnie: Jest późno, zabiwakujemy, jutro pójdziemy na szczyt, zrobię dużo zdjęć, będziemy mieli dużo czasu. O dziwo zaczynam to rozpatrywać. W pewnym momencie przychodzi otrzeźwienie. Co ty pierdolisz Artur! Rzucamy plecaki pod uskokiem i idziemy teraz na szczyt, choćbyśmy mieli być na nim po nocy. Rysiek wyniósł narty. Idę więc na szczyt z nartami. Zakładam i dopasowuje narty. Wszyscy mnie wyprzedzają. Na szczycie zachodnim niebezpieczna przygoda. W pewnym momencie robię krok i obrywam się razem z nawisem. Zatrzymuję się mając kijek narciarski w jednym ręku, drugą rękę przerzuconą przez krawędź. Utrzymuję się tak. Pod nogami kilkadziesiąt metrów pionu. Tak mało brakowało! – Jerzy Kukuczka.”

18 września 1987r. Jurek z Arturem Hajzerem wchodzą zachodnią granią i w stylu alpejskim zdobywają Shisha Pangma 8013m n p.m.

Jak napisał Kukuczka w swoim dzienniku: „Stoję przecież na szczycie ostatniego mojego ośmiotysięcznika. Ostatni paciorek mojego himalajskiego różańca…”

Zaraz po tym, tego samego dnia, wchodzą na sąsiedni szczyt Shiska Pangma West. 7950m n p.m. i po tych wyczynach Jerzy zjeżdża na nartach ze szczytu.

Korona Himalajów to ogromny sukces naszego polskiego himalaisty Jerzego Kukuczki. Reinhold Messner gratulując mu tego osiągniecia powiedział: „Nie Jesteś drugi Jesteś wielki”

Jego styl, którym przecierał szlaki na sam szczyt nazywano imponującym…

Przychodzi 1989 r., Reinhold Messner organizuje wyprawę na południową ścianę Lhotse i zaprasza na nią największych tuzów alpinizmu z całego świata. Proponuje również Polakom -Wielickiemu i Hajzerowi. Nie udało im się wejść na szczyt.

Jurek w odpowiedzi na tą akcję szybko organizuje kolejną wyprawę na Lhotse. Nikt nie chce z nim jechać. Wszyscy odmawiają. Mówią: „Jurek po co, przecież już wszystko zdobyłeś”, a on na to: „po co przerywać, jak tak dobrze idzie”…

Tej tragicznej nocy Jurek mi się przyśnił .Tak jakby przyszedł do mnie. Do rana już nie mogłem spać. W pracy dostałem wiadomość, że Jurek zginął tragicznie – odpadł od ściany. Lina nie wytrzymała…spadł w dwukilometrową przepaść. Było to dokładnie 24 października 1989 roku.

Panią Cecylią Kukuczkę odwiedziliśmy razem z Jerzym Braszczokiem, w domu rodzinnym jej śp. męża, w Istebnej. Oto zapis naszej rozmowy:

Pani Cecylio, proszę opowiedzieć jak Państwo się poznali?
Poznaliśmy się przypadkowo w jednej z katowic-kich kawiarni; ja byłam z koleżanką a Jerzy Kukuczka świętował swoje urodziny z kolegami. I tak się zaczęło. Jerzy od zawsze wspinał się z ogromną pasją po górach. Przez krótki dla mnie czas uprawiałam pod jego okiem wspinaczkę skałkową poznając jego kolegów z klubu wysokogórskiego i z Harcerskiego Klubu Taternickiego (HKT). Często wyjeżdżał na obozy w Alpy i Dolomity choć wiem, że nie było łatwo dostać się na taki obóz zagraniczny. Potrzebna była wiedza i doświadczenie wytrawnego taternika, czyli odpowiednie przygotowanie.

Pani Cecylio, a Pani nie dała się wciągnąć w pasję męża?
Próbowałam sił w skałkach. Nawet dobrze mi się wchodziło do góry, ale gorzej już było z zejściem. Jerzy nie namawiał mnie, bo widział, że mam z tym problem. Poza tym nie przepadał za kobietami wspinającymi się. Wręcz twierdził, że nie jest to sport dla kobiet.
Nie rywalizowałam z jego miłością do gór, którym konsekwentnie poświęcał sporo uwagi. Dla niego himalaizm nie był zwykłym wspinaniem się, ale próbą pokonania własnych słabości, synonimem wolności. Był prekursorem, który wytyczył 11 nowych dróg na ośmiotysięczniki. Liczył się również sposób wspinania, czyli wejścia zimowe, czy wejścia bez butli z tlenem. Przyznam się, że niechętnie opowiadał o swoich wyczynach w górach. Po powrocie nie mówił o przebytych trasach, o przeżyciach w górach, o swoich sukcesach czy porażkach, nie rozmawialiśmy również na temat jego kolegów. Po prostu nie był wylewny, ale za to w książkach dawał upust opowieściom o tym wszystkim. Zdążył jeszcze przed śmiercią przygotować 2 książki. Zdecydowanie pod wpływem nacisku wielu osób, którzy namawiali go do ich napisania.
Mąż był człowiekiem konkretnym, zdecydowanym i świadomym, który jak szedł w góry to wiedział po co idzie i wiedział, że zdobędzie cel. Miał twardy charakter; nie narzekał, nie utyskiwał i nie obciążał innych swoimi troskami, czy obawami. Miał świadomość, że kłopoty dotykają tak samo wszystkich pozostałych jak i jego. Im też jest ciężko więc tym bardziej nie obarczał ich nimi.

Pierwszego swojego ośmiotysięcznika zdobył w 1979 roku wspinając się bez butli z tlenem. Był to czwarty co do wielkości szczyt Ziemi, w środkowej części Himalajów, na granicy Nepalu i Chin – Lhotse, liczący 8383m n.p.m.
Zaraz po powrocie z wyprawy otrzymał kolejną propozycję uczestniczenia w wyprawie zimowej na Mount Everest, ale odmówił, bo spodziewaliśmy się dziecka. Kiedy Mount Everest zdobyli jego koledzy Krzysztof Walicki i Leszek Cichy, nam 31 grudnia urodził się syn Maciek. Jerzy szybko nadrobił czas i już podczas kolejnej, wiosennej wyprawy zdobył Mount Everest  z Andrzejem Czokiem wspinając się po nieznanej dotąd południowej ścianie.
Jego korzenie były góralskie. Pochodził z Istebnej, a jak wiemy górale są ludźmi mocnymi, twardymi i konsekwentnymi. Ci, którzy się z nim wspinali mówili, że jest człowiekiem z żelaza. Np. mrożąca krew w żyłach wspinaczka na Makalu…

Kiedy wyjeżdżał w 1981 roku na wyprawę, aby zdobyć kolejny ośmiotysięcznik Makalu, piąty co do wysokości szczyt świata osiągający 8481m n. p. m
z Wojtkiem Kurtyką zabrał ze sobą ulubioną zabawkę syna, biedronkę w kropki. Ze względu na pogodę czekali dwa miesiące w obozie pod szczytem na pomyślne wiatry. Kilkukrotnie próbowali zdobyć szczyt, ale się nie udawało. Postanowił, że sam podejmie próbę. Pogoda była bardzo zła ze względu na niskie temperatury. Podczas powolnego i trudnego wchodzenia po ścianie przeżywał różne doznania. Wydawało mu się, że ktoś z nim jest, że ktoś z nim idzie. To były halucynacje ze zmęczenia i braku tlenu. Jak napisał później w swojej książce „Mój pionowy świat”:
“Przeżywam nagle trudne do wytłumaczenia chwile. Czuję, że nie jestem sam, że gotuję dla dwóch osób. Mam tak silne poczucie czyjejś obecności, że łapię się na przemożnej chęci rozmawiania z n i m.” (Jerzy Kukuczka, Mój pionowy świat).

Po kilku dniach, wyczerpany stanął na szczycie lodowca Makalu. Ponieważ rozładowały się baterie w jego aparacie fotograficznym i nie mógł udokumentować swojej obecności na szczycie zostawił więc biedronkę Maćka. Po powrocie nikt nie dał wiary, że sam wszedł na szczyt. Dopiero po roku, koreańska wyprawa weszła na Makalu i znalazła na szczycie biedronkę, która potwierdziła obecność Jerzego na szczycie. W ten sposób Jerzy udowodnił, że samotnie zdobył szczyt i wtedy dopiero zaliczono mu ten ośmiotysięcznik.

Jak w takim razie dawała Pani sobie radę z emocjami, tęsknotą, brakiem kontaktu z mężem?
Było mi ciężko. W domu nie było gór, była rodzina: ja i synowie. Akceptowałam to, bo dbał o nas i niczego nam nie brakowało. Jurek był bardzo towarzyski, nasz domu był otwartym domem dla przyjaciół. Jednak potrzebowałam a wręcz pragnęłam, aby był jak najwięcej z nami w domu. Bałam się o niego, kiedy wyjeżdżał, ale pomimo tego nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że może nie wrócić. Przed każdym wyjazdem mówił i brzmiało to jak obietnica: „nie martw się na pewno wrócę”. Zawsze w to wierzyłam i ufałam mu chociaż myśli przychodziły różne.

Czym dla Pani męża były góry i ta miłość do nich?
Góry dla Jurka oznaczały wolność, lepszy świat. W nich czuł się szczęśliwy. Kiedy z nich wracał za każdym razem był innym człowiekiem, lepszym człowiekiem. Góry uczyły go pokory.

Pani Cecylio, wyprawy w Himalaje trwały bardzo długo i były kosztowne. Życie w czasach komunizmu było inne, trudnodostępne dla ludzi z pasją. Paszporty, wizy, zakup waluty… Poza tym zarabiało się niewiele, przeciętnie jakieś 300 dolarów miesięcznie a wyprawy kosztowały tysiące dolarów np. sama zgoda Chińczyków na zdobycie Lhotse kosztowała 100 000 dolarów. W latach 70 – 80 – tych to były przeogromne pieniądze…

Tak, to prawda, to były ciężkie czasy, inna rzeczywistość. Nie było łatwo. Członkowie klubu zarabiali na swoje wyprawy malując, po pracy wielkie, śląskie kominy. Zatrudnieni byliśmy w różnych firmach. Ja również pracowałam. Jerzy pracował w EMAG-u. Zdarzało się, że aby pojechać na wyprawę musiał brać urlop bezpłatny, ponieważ koledzy buntowali się z powodu jego częstych wyjazdów.
Z tego też powodu otrzymał wypowiedzenie z pracy, z którego na szczęście szybko EMAG wycofał się, pewnie ze względu na owacyjne powitanie na lotnisku w Warszawie, które zorganizowały media. Już wtedy cała Polska żyła sukcesami Jerzego a on sam był niekwestionowanym autorytetem, który rozsławił nasz kraj na całym świecie.

Pomysł otwarcia izby pamięci o Jerzym Kukuczce to piękny hołd dla pamięci o naszym Polaku nazywanym bohaterem narodowym i najlepszym himalaistą wszechczasów. Kiedy powstał?

Nigdy tego nie chciałam. Bardzo przeżyłam śmierć Jurka. O śmierci męża dowiedziałam się od Prezesa Klubu Wysokogórskiego, Janusza Majera. Czekaliśmy na wiadomość o powrocie z wyprawy Jerzego i Ryszarda Pawłowskiego, z którym wspinali się na Lhotse. Była sobota, 24 października 1989 r. Byłam w domu ze starszym synem Maćkiem, bo młodszy Wojtek został z ciocią w Istebnej. Pamiętam… dzwonek do drzwi, otworzyłam i jak zobaczyłam Janusza Majera z żoną to przeszły mnie ciarki po plecach i już wiedziałam, że stało się coś bardzo złego.
Stali ze spuszczonymi głowami, bardzo nieswoi, a po chwili usłyszałam, że Jerzy odpadł od południowej ściany Lhotse na wysokości 8300 m n. p. m. Lina nie wytrzymała…
Tej nocy młodszemu synowi śniło się, że jedzie windą z tatą, która nie chciała się zatrzymać. Tata naciskał guziki i krzyczał ALARM, ALARM!!!
Wojtek obudził się o 4 nad ranem dokładnie o godzinie 9 czasu nepalskiego, kiedy odpadł od ściany jego ojciec Jerzy Kukuczka.
Przez wiele miesięcy trwały poszukiwania, ale nie odnaleziono ciała męża. Bardzo długo nie mogłam uwierzyć w to, że Jurek zginął.
Odwiedzali nas różni ludzie, którzy pytali o dom „tego” Kukuczki.
Sugerowali aby zbudować muzeum upamiętniające osiągnięcia Jerzego. Jednoczenie zaczęto nazywać ulice i szkoły imieniem Jerzego Kukuczki. To zdecydowało za mnie, podjęłam się organizacji Izby Pamięci Jerzego Kukuczki w Istebnej, w domu rodzinnym męża. W ten sposób przybliżam ludziom świat gór widziany oczami Jerzego. Tutaj przyjeżdżają ludzie ze świata. Opowiadam im historię Jerzego i o zdobytych przez niego ośmiotysięcznikach. W planach miasta Katowice powstała inicjatywa wybudowania muzeum alpinizmu i himalaizmu z lokalizacją w Bogucicach przy ulicy Markiefki nieopodal domu, w którym urodził się Jerzy.

Ta izba to hołd pamięci Jerzego Kukuczki. W rozmowie z przyjacielem Pani męża, Panem Ignacym Walentym Nendzą dowiedziałam się, że w październiku 2009 roku brała Pani udział wraz z synem Wojtkiem w trekkingu poświęconym pamięci męża, przy czortenie w Himalajach Nepalu, pod południową ścianą Lhotse na 8511 m.

Tak, dzięki Fundacji Kukuczki zbudowano czorten ku pamięci trzech polskich himalaistów, którzy zginęli podczas wypraw na tą ekstremalnie trudną ścianę szczytu Ziemi: Rafała Chołdy, Czesława Jakiela i Jerzego Kukuczki. Podczas trekkingu przy czortenie obecnych było wielu Polaków m.in. ekipa
z naszego Katowickiego Klubu Wysokogórskiego, rektor wraz ze studentami AWF w Katowicach im. Jerzego Kukuczki i inni. Nie mogło zabraknąć również wielu zagranicznych grup trekkingowych.

Pani Cecylio, dziękujemy za rozmowę i życzymy dużo zdrowia. Aby opowieści o wyczynach Jerzego Kukuczki dotarły w najbardziej odległe zakątki tego świata inspirując ludzi do podejmowania wyzwań. W Katowicach, mieście w którym urodził się, mieszkał i pracował Jerzy Kukuczka ma w najbliższym czasie powstać Centrum Himalaizmu.

W Katowicach, mieście w którym urodził się, mieszkał i pracował Jerzy Kukuczka ma w najbliższym czasie powstać Centrum Himalaizmu. O plany związane z tym przedsięwzięciem zapytaliśmy Prezydenta Miasta Katowice Marcina Krupę:

Skąd pomysł utworzenia Centrum Himalaizmu? Kto jest jego autorem? Czy wiemy jak będzie wyglądać?

Marcin Krupa, prezydent Katowic: Centrum z jednej strony ma upamiętniać Jerzego Kukuczkę, a z drugiej stać się miejscem spotkań miłośników gór i przestrzenią o charakterze edukacyjnym, która ma inspirować kolejne pokolenia do przesuwania granic swoich możliwości, podnoszenia poprzeczki i osiągania wyznaczonych celów. Jerzy Kukuczka był drugim człowiekiem w historii, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Jego wybitne osiągnięcia z jednej strony promowały na świecie Polskę oraz Katowice, w których się urodził, a z drugiej wzbudzały zainteresowanie wspinaczką wysokogórską i stanowiły zachętę do uprawiania tej dyscypliny. Jednocześnie, poprzez Centrum Himalaizmu chcemy kontynuować dziedzictwo Jerzego Kukuczki, przedstawiać historię wypraw,
a także sylwetki innych wybitnych postaci, związanych zarówno ze Śląskiem, jak i naszym krajem. Oczywiście ta inicjatywa będzie miała również znaczenie dla promocji Katowic i przyciągania turystów. Co więcej, swoim kształtem obiekt również będzie nawiązywał do poruszanej w nim tematyki. Bryła będzie pokryta cegłą szklaną i klinkierową, a ponadto ma zawierać imitacje nawisów oraz półek skalnych, na których umieszczone zostaną specjalne ogrody, przedstawiające roślinność charakterystyczną dla górskich krajobrazów

Centrum Himalaizmu ma powstać w Katowicach Bogucicach. Skąd taka lokalizacja?

Kiedy spojrzymy na nazwiska tworzące światową historię himalaizmu związane z Katowicami to nie ma chyba drugiego takiego miasta w Polsce, które mogłoby pochwalić się takim panteonem alpinistycznych sław! To oczywiście Jerzy Kukuczka, ale też Krzysztof Wielicki, Ryszard Pawłowski, Ignacy Walenty Nendza, Janusz Majer czy Artur Hajzer, związani z Katowickim Klubem Wysokogórskim. Stąd pomysł aby Centrum Himalaizmu zbudować właśnie w Katowicach. Lokalizacja tej inwestycji też nie jest przypadkowa – wybraliśmy Bogucice, przy skrzyżowaniu ulic Markiefki i Katowickiej, czyli tuż obok miejsca, w którym urodził się i mieszkał Jerzy Kukuczka – jeden z najwybitniejszych himalaistów w historii. 

Jakie wartości ma promować to miejsce?

Zarówno Jerzy Kukuczka, jak i inni himalaiści, poprzez swoje osiągnięcia zwrócili uwagę świata na Polskę, Śląsk i Katowice, zapisując je na kartach historii. To bezcenna wartość, a formą hołdu dla nich ma być właśnie Centrum Himalaizmu. Podobnie zresztą jak zamkowe muzeum w Tyrolu, które upamiętnia zasługi Messnera – tak w Katowicach budujemy miejsce, w którym znajdziemy pamiątki Jerzego Kukuczki, innych himalaistów, ale i będzie to miejsce, które jak mówiłem będzie inspirować kolejne pokolenia.

Centrum Himalaizmu będzie nazwane imieniem Jerzego Kukuczki. Dla kogo ono będzie i komu poświęcone oprócz pamięci znakomitego Wielkiego Człowieka, Jerzego Kukuczki?

Obiekt będzie łączyć w sobie różne funkcje. Znajdą się tu między innymi cztery wystawy, każda poświęcona innej tematyce – od historii tej dyscypliny, przez poszczególne wyprawy Kukuczki, jak również sylwetki innych śląskich himalaistów. Wyjątkowym elementem, wyróżniającym Centrum Himalaizmu, jest wystawa poświęcona życiu tego wybitnego himalaisty. Jej elementem będzie mieszkanie Jerzego Kukuczki, połączone z powstającym budynkiem. Nie chcemy jednak ograniczać się do muzealnego charakteru powstającego obiektu. Naszym celem jest stworzenie miejsca, które w sposób urozmaicony oraz interesujący dla różnych grup odbiorców pokaże różne oblicza himalaizmu. Stąd też w środku znajdzie się sala audytoryjna, w której będą mogły odbywać się spotkania i pokazy filmowe, a nawet ścianka wspinaczkowa, pozwalająca w praktyce zajmować się tą dyscypliną.  W osiągnięciu zamierzonego efektu pomaga nam współpraca z najlepszymi ekspertami w dziedzinie tej dyscypliny sportowej. To Wojciech Kukuczka, syn Jerzego i prezes Fundacji Wielki Człowiek, wybitni taternicy, alpiniści i himalaiści – wśród nich chociażby Janusz Majer i Krzysztof Wielicki, a także prezes katowickiego Klubu Wysokogórskiego – Piotr Xięski.

 

Używamy plików cookies w celu realizacji usług i prowadzenia statystyk. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki i zrezygnować z cookies. Przechodząc dalej wyrażasz zgodę na używane przez nas pliki cookies Polityka prywatności.